Chusta uratowała mi życie” – ile razy ja to już słyszałam? To bardzo częste wypowiadane zdanie wśród chustujących Matek. Wiedzą, co mówią, doświadczyły tego same na sobie.

Chusta była najlepszym narzędziem, które służyło mi dzień w dzień, przy drugim dziecku dopóki nie zaczęło być bardziej samodzielne, czyli mniej więcej do okresu kiedy nauczyło się chodzić. Chusta ułatwiła mi życie. Nie wyobrażałam sobie wyjścia z dwójką dzieci gdyby nie chusta. Jedno miałam zawsze przy sobie, a starszaka mogłam wziąć za rękę, wsadzić do wózka, pilnować go na rowerku biegowym. Było mi lżej. Byłam w stanie odpowiadać tylko na potrzeby starszego dziecka, podczas gdy pierwsze przesypiało na mojej piersi cały spacer.

W domu dzięki chuście, mogłam dalej bawić się ze starszym dzieckiem, mogłam ugotować obiad, mogłam odkurzyć, rozwiesić pranie. Idealna pani domu, ha! Także kiedy wieczorami byłam sama, bez wsparcia męża, młodsze wkładałam do chusty, które w końcu zasypiało. Miałam wtedy możliwość zająć się wieczornymi potrzebami drugiego dziecka. W spokoju zrobić kolację, wykąpać a nawet poczytać do snu. Często te moje wieczorne czytanie odbywało się tak, że chodziłam po pokoju z dzieckiem w chuście w ręku trzymałam książkę. Małe dzieci będąc w chuście potrzebują dużo stymulacji, monotonnego ruchu, żeby móc się wyciszyć i usnąć. Wtedy mogłam wyjąć powoli dziecko z chusty i przytulić się na dobranoc do starszaka. Nawet jeśli trwało to dłużej niż bym oczekiwała, był to czas bez nerwów i płaczów o moją uwagę, zmęczonych całym dniem dzieci.

W chuście z dzieckiem, czułam się też o wiele bezpieczniej przechodząc przez ulicę. Moje reakcje były zawsze o wiele szybsze, niż gdybym pchała przed sobą wózek. Kiedy niesiesz dziecko przy sobie, jesteście znów jednym ciałem. Możesz wyłączyć odpowiedzialność za dziecko, które jest przy Tobie. Dzięki temu psychicznie jesteś mniej zmęczona po takim spacerze, jeśli musisz pilnować tylko jedno lub pozostałe dzieci.

Myślę, że nie odważyłabym się także tyle podróżować z dziećmi i zwiedzać, gdyby nie możliwość noszenia ich. Zwłaszcza jak do pomocy na wakacjach miałam także męża. Wtedy siły rozkładały się na pół, każde z nas brało jedno dziecko na siebie. Nie zapomnę też, kiedy utknęliśmy na lotnisku z powodu 5 godzinnego opóźnienia samolotu. A było już po odprawie, mieliśmy dostęp tylko do małego sklepiku, gdzie nie było nic sensownego do jedzenia. Gdyby nie chusta i karmienie piersią młodszego dziecka, mogliśmy tych 5 godzin naprawdę nie przeżyć. A i tak wspominam to jako koszmar.

Dzięki chuście nie musieliśmy także rezygnować z różnych towarzyskich imprez. Kiedy przychodziło zmęczenie, brałam dziecko do chusty, tuliłam, wyciszałam, dziecko zasypiało. A my nie musieliśmy nagle rezygnować z imprezy i szybko wracać do domu, by kłaść malca spać. Nie mówię oczywiście, że jest to sposób na każdy wieczór. Na pewno jest to spore przeciążenie, takie wyjście, zwłaszcza dla mniejszych dzieci. Ale jeśli dzieje się tak raz na jakiś czas a Rodzice potrafią zadbać o potrzeby dziecka, nic złego się nie dzieje, że nie śpi ono od godziny 19 w swoim łóżeczku. Z tym swoim łóżeczkiem to też różnie bywa, ale o tym innym razem.