Lanzarote. Jedna z kanaryjskich wysp, którą odwiedziliśmy w listopadzie by złapać trochę słońca. Wybraliśmy ten kierunek po raz pierwszy i to był strzał w dziesiątkę.

 O tej porze pogoda jest mniej więcej taka jak u nas w sierpniu, czyli wieczory są już chłodniejsze. Oprócz tego mocno wieje, ale nie przez cały dzień. Wiatr nasila się po południu. Woda w basenach była już chłodna. O wiele lepiej się czuliśmy nad Oceanem Atlantyckim. Idealna temperatura wody, ocean czysty i klarowny, piękne kolory. Piasek tak miałki, że wchodził w kostium do kąpieli. Mieliśmy dużo szczęścia, bo tuż obok naszego hotelu było fajne zejście na małą kameralną plażę. Była ona trochę schowana, otoczona kamieniami. Ocean jak wiadomo niesamowicie słony, to dosyć mocno zaskoczyło dzieci, które wiadomo oporów nie mają. Na szczęście zamontowany był tam prysznic, można było po morskiej kąpieli zmyć z siebie 5 kg soli.

IMG_9935 IMG_9856

IMG_9894 IMG_9925

 

IMG_9872

Zejście do plaży z hotelu było po schodach

IMG_9633 IMG_9825

Poniżej jedno z piękniejszych miejsc, które powaliło nas na Lanzarote. Plaża Papagayo, żeby się na nią dostać wypożyczyliśmy auto, co nie jest jakimś skomplikowanym zabiegiem, bo wypożyczalni aut jest tam sporo. Warto wziąć sobie auto chociaż na 3 dni. Mimo, że cała wyspa jest stosunkowo niewielka i na upartego, można ją przejechać w jeden dzień, ale nie wiele wtedy widząc. A na pewno nie byłoby czasu na 4 godzinne plażowanie.

IMG_0032

 

IMG_0052

 

IMG_0049

Warto zobaczyć ciekawe zjawisko jakim jest zielone jezioro El Golfo oraz czarny piasek, bo jest to miejsce położone bliżej wulkanów. Niesamowite ile na tej wyspie jest miejsc, gdzie czujesz się jakbyś był na innej planecie. Księżycowy krajobraz, tak najlepiej w dwóch słowach opisać Lanzarote.

Jakby świat się kończył, albo dopiero zaczynał, prawda?

IMG_0076