Z przerażeniem obserwuje co się porobiło ostatnio w różnych miejscach internetowych skupiających matki noszące dzieci w chuście. Najbardziej jest to widoczne na Facebook’u. Należę do kilku grup czy to ogólnopolskich, czy bardziej lokalnych i co widzę? Mama wrzuca zdjęcie w chuście ze swoim dzieckiem. Jest to fajne! Chce się podzielić swoją radością, że jej się udało zawiązać. Albo wiąże już jakiś czas i chce pokazać nową chustę. Albo dziecko w niej usnęło i po prostu robią sobie selfie. Królują zdjęcia przed lustrem z telefonem w ręku. Wiadomo, kto ma nam zrobić zdjęcie, jak nie my same, skoro nikogo innego nie ma w domu.

I co się dzieje dalej. Są lajki a jakże i to jest pozytywna część, ale mnie bardziej chodzi o komentarze. Kiedyś było tak, że jak się wrzucało zdjęcie z dzieckiem w chuście na forum chustowe, za moich czasów dinozaurów, czyli lata 2009-2012 mniej więcej, to były luźne rozmowy, o dzieciach, chuście, uśmiechy, miłe słowa, że super wyglądacie razem w tej chuście. Natomiast co jest teraz? Jest głównie ocena. Nie będę hipokrytką. Sama nie raz wypowiadałam się na temat czyjegoś wiązania w internecie, dając uwagi, starając się pomóc. Jednak robię to tylko wtedy kiedy widzę, że ta osoba tej pomocy oczekuje. Kiedy wyraźnie pyta: Dziewczyny, powiedźcie czy wszystko jest w porządku, co mogę jeszcze poprawić. I naprawdę na palcach jednej ręki jestem w stanie zliczyć, że się w taki sposób udzielałam.

Niech mnie nikt źle nie zrozumie, fajnie że jest miejsce na to, by można było się doszkolić, by ktoś pomógł zdalnie. Odnoszę jednak wrażenie, że poszło to o krok dalej. Teraz prawie każde zdjęcie, które jest wrzucone jest komentowane merytorycznie przez doradców chustowych lub Mamy, które czują się mocne w tym temacie i mają sporą wiedzę. A Ci co uważają, że tej wiedzy nie mają, tłumaczą się: “Nie znam się więc mogę się mylić, ale i tak się wypowiem…”

O co mi w tym wszystkim chodzi, czemu się czepiam. Po prostu zaczęło mi w tym wszystkim brakować emocji, przyjaznej atmosfery. Tego, że się cieszymy z tego noszenia bez względu na to, jak nam ono wychodzi. Ja osobiście przestałam już komentować zdjęcia. Jako doradca czuję presje, że muszę się wypowiedzieć merytorycznie. I nie wolno mi pod zdjęciem, gdzie widzę jakieś tam mankamenty w wiązaniu napisać: “Ale super!”, bo zaraz ktoś mnie skomentuje, jak to super, zobacz jaka krawędź niedociągnięta a dziecko wisi ma złą pozycję. A mnie po prostu spodobała się Mama, albo chusta, albo patrzę właśnie na emocje, a nie na wiązanie. Czy jest poprawne czy nie. Czy zawsze musi? Czy naprawdę myślicie, że od jednego złego wiązania dziecku stanie się krzywda? Za mało dla mnie na forach i grupach wsparcia, zwykłej ludzkiej radości, miłego nastawienia. Patrzenia bez zboczeń, co jest nie tak, co można poprawić. Mamy stały się przez to dla siebie bardzo krytyczne, czasem przez to przestają nosić. Ja chcę tej Mamie dać wsparcie, a nie krytykę. Nie chcę wchodzić w jej kompetencje dopóki ona mnie o to nie poprosi.

Często ktoś mnie oznacza na Instagramie. I to jest dla mnie czytelne. Taka osoba chce wiedzieć jakie jest moje zdanie. Jest otwarta na uwagi a wręcz ich oczekuje. Ja mam jasny komunikat, że mogę się na ten temat wypowiedzieć. Na Facebook’u tego nie wiem. Gdzieś mam wrażenie zostały przekroczone granice.

Albo czasami widzę, że ktoś komuś zrobił zdjęcie bez jego wiedzy. I wrzucił na grupę, co z tego, że zamkniętą z negatywnym komentarzem. Zazwyczaj chodzi o wisiadła, czasem o źle zawiązaną chustę. Potrzeba zbawienia świata jest bardzo silna, ale czy najważniejsza? Dajemy sobie dużo swobody by krytykować innych, za złe noszenie, za przegrzewanie dzieci, za złą dietę dziecka. Matka matce wilkiem.

Coraz więcej nas doradców, ostatnio przybyło dużo nowych po szkoleniu. Jest nas o wiele więcej niż 3-4 lata temu. I tak powinno być, żeby ten doradca chustowy, stał się zawodem. Był coraz bardziej dostępny. Marzeniem moim by był w każdym mieście w Polsce. Ja jestem doradcą noszenia w chuście ClauWi. Całą listę moich koleżanek i kolegów można znaleźć TUTAJ jest nas ponad 200 osób (mówię, tylko o mojej szkole, a są jeszcze inne) I każdego z nas można poprosić o pomoc. Na stronie są nasze strony, maile i telefony.

Jestem za tym, by gdzieś w Internecie została przestrzeń na tą szybką pomoc, żeby wrzucić zdjęcie i poprosić o komentarz. Ale w obecnej formie mnie to zaczęło razić. Nie jestem zamknięta i niedostępna i nie gryzę i można do mnie pisać lub dzwonić. Z przyjemnością w miarę swoich możliwości odpowiadam na każdego maila. Cenię sobie to, że ta osoba wybrała właśnie mnie, mojego bloga. Ja dzięki niej też się czegoś uczę.