Na codzień poprzez charakter mojej pracy spotykam się naprawdę z różnymi kobietami. To są matki, zazwyczaj pierwszego dziecka, ale często też mamy, które już mają starsze dzieci. Każda z nich jest inna, ma inne podejście do macierzyństwa. Często jest też tak, że to macierzyństwo wygląda inaczej niż się spodziewały. I to działa w dwie strony. Jedne mają w głowie totalną rewolucję. Obawiają się, że dziecko wywróci ich życie do góry nogami. Kiedy tak się nie dzieje, a one naturalnie wchodzą w nową rolę bez poczucia, że nie musiała przez to rezygnować z siebie, są mile zaskoczone. To kobiety, które promują macierzyństwo. Nowa rola ich cieszy i nie pojmują jak mogło im się wydawać, że będzie inaczej. Jest też ta druga strona medalu. Nie zawsze kolorowa. O tych ciemniejszych barwach chcę dziś napisać. Chcę o tym napisać, bo mam poczucie, że dalej się mówi o tym stanowczo za mało. Za mało się mówi o depresji poporodowej i przez to jest to temat tabu. 

Brak rozmów na ten temat, brak wystarczającej wiedzy i wsparcia, może doprowadzić do tragedii. Historię takiego jednego przypadku poznałam osobiście. Tym mocniej ta historia we mnie uderzyła.  Znałam Mamę, której próbowałam pomóc nie osobiście, tylko przez inne osoby, bo dzieliła nas odległość. Udało nam się jednak spotkać i nigdy nie zapomnę koloru tej chusty, nie zapomnę tego, jak łatwo dało się zawiązać dziecko w chustę. Nie zapomnę ukrytych emocji tej Mamy, które widzę i słyszę dopiero teraz. Nie zapomnę tego, ponieważ tej Mamy już nie ma. A to zdarzenie mocno odbiło się na mnie, nie tylko jako doradcy noszenia w chuście, ale zwyczajnie jako człowieka.

Dlaczego kobiety dotknięte depresją poporodową nie chcą o tym mówić. Nie szukają pomocy. I dopóki nie znajdzie się ktoś czujny w rodzinnych otoczeniu tej osoby, sprawa może być kompletnie nie zauważona. A nawet bycie czujnym i wspierającym ojcem, może nie wystarczyć, by zapobiec tragedii. Depresja poporodowa uruchamia bardzo silne emocje, tak silne, że nie każda kobieta jest w stanie z tym się zmierzyć. Trudno o tym powiedzieć komukolwiek, trudno szukać wsparcia, jeśli nie kocha się swojego dziecka, jeśli nie chce się tego dziecka, jeśli czuje się nienawiść, która codziennie buduje tak silne wyrzuty sumienia, które pewnego dnia prowadzą do drogi, z której już nie można zawrócić. Dlatego trzeba o tym mówić, o tym, że depresja poporodowa to ogromne zagrożenie dla życia matki i dziecka. W większości przypadku jednak dla matki.

„Płaczesz. Brakuje ci siły, by zająć się dzieckiem. Boisz się, że nie dasz rady go wychować, że nie umiesz być dobrą matką. Objawów depresji poporodowej jest wiele. Dziecko odmienia życie każdej kobiety, ale nie zawsze może ona w pełni cieszyć się macierzyństwem. Z depresją poporodową walczy co dziesiąta matka.” – z książki Anny Morawskiej o Depresji poporodowej.

To przerażające liczby. Co dziesiąta matka! Niestety wiele z nich nie szuka specjalistycznej pomocy, próbuje poradzić sobie sama. I to jest bardzo trudne. Czasem po prostu niemożliwe. Trzeba wiedzieć, że te kobiety nie proszą o pomoc. Nie proszą, bo nie potrafią. Przecież są matkami. Mają dziecko za które są odpowiedzialne. Jak mogą przyznać się do tego, że nie chcą tego dziecka, że sobie nie radzą. Jak powiedzieć partnerowi, którego nie ma w domu, że nie mam siły. Te kobiety żyją w ogromnym poczuciu winy i wstydu. Z nadzieją, że to zaraz przejdzie, że zaraz się ułoży.

Bardzo ważną rolę w tym wszystkim odgrywa społeczeństwo. Gdybyśmy przestali oceniać, gdybyśmy przestali stawiać oczekiwania jakie mamy wobec matek i wychowywania dzieci. Gdybyśmy po prostu zaczęli patrzeć, jak na człowieka. Gdybyśmy potrafili słuchać i wspierać. Bylibyśmy w stanie zobaczyć dużo więcej. Moglibyśmy w porę, na czas usłyszeć jakiś głos, który prosi o pomoc. W dzisiejszych czasach, jest takie mocne wymaganie, by radzić sobie samemu. To przecież normalne, że ma się dzieci. Jak już się na nie zdecydowałaś, to powinnaś potrafić się nimi zająć. Musisz sobie poradzić sama. Nie proś o pomoc, przecież nie jesteś słaba, dasz radę. A co jeśli nie? Czy jesteśmy w stanie wziąć odpowiedzialność za takie myślenie. Stawiamy tylko wymagania, ale nie dajemy wsparcia. Nie widzimy więcej niż chcemy widzieć.

Depresja poporodowa to choroba, uwarunkowana wieloma czynnikami. Leczenie tej choroby to jedyna droga by z nią wygrać. Tu nikt nie poradzi sobie sam. Jeśli widzisz zmęczoną, smutną mamę, która często płacze i ten stan utrzymuje się za długo, reaguj. Jeśli widzisz, że obniżony nastrój się nasila, ta osoba nie ma energii, nie ma ochoty na jedzenie, kiepsko śpi i jest ciągle zmęczona, reaguj. Rola najbliższych osób jest tutaj dość kluczowa. To oni widząc nastrój danej osoby, powinni być blisko, powinni reagować. Nie powinni zostawiać jej samej. Jeśli ten stan się przedłuża, jeśli zaczyna trwać dłużej niż dwa tygodnie. Warto zwrócić się o pomoc do psychiatry.

Trzeba coraz więcej mówić o depresji. Trzeba przestać przyklejać ludziom etykiety. Trzeba przestać oceniać. Trzeba przestać budować presję i rosnące oczekiwania wobec pokoleń, które z coraz mniejszą chęcią decydują się na dzieci. O depresji trzeba zacząć mówić głośno. Czasami jeśli nie widać choroby, ludziom się wydaje, że jej nie ma. To ogromna pułapka, która nie prowadzi do dobrego zakończenia.

Nie jesteście złymi matkami, dlatego, że nie kochacie swoich dzieci od pierwszego wejrzenia” – omatkowiariatko.pl

Wszystko mi jedno…” – Buuba.pl

Depresja to suka” – matka-nie-idealna.pl

Karmienie piersią i depresja poporodowa” – Hafija.pl