Dzieci, które były noszone w chuście często same bawią się w chustonoszenie. Nie od dziś wiadomo, że uczą się życia poprzez naśladowanie.
Takie znalazłam wspomnienie z lata. Kiedy to przyłapałam córkę na próbie zawinięcia ukochanego króliczka w chustę. Promieniujące z niej skupienie, czułość i miłość pokazuję mi ile więcej niż nam się wydaje dzieci czerpią z noszenia. Chusta kółkowa firmy Didymos, tzw. indio. Żakardowa niebieska piękność. Kto nigdy nie miał w ręku indio ten nie wie. Bawełniane indio to bardzo mięciutka fajna chusta, idealna dla maluszka. Ale też nie dla początkujących. Żakard zawsze będzie trudniejszy w dociąganiu niż klasyczne chusty w paski. Dodatkowo indio nie ma zaznaczonych krawędzi, więc już trzeba mięć większą świadomość pracy z chustą by się podczas wiązania nie zaplątać i nie pomieszać stron. Szczególnie jeśli mowa o kółkowej ważny jest manewr odwracania krawędzi by uzyskać np. symetrię nóżek. Ale nie wszystkie indio przypominają w dotyku delikatną trochę grubszą flanelę. Możemy spotkać indio bawełniane lub z dodatkiem: lnu, konopii, jedwabiu, wełny, dzikiego jedwabiu. Takie chusty z dodatkami są też od razu droższe, a same dodatki mają wpływ na to jak pracuje chusta, czy jest miękka czy twarda. Gruba czy cienka. Wersji indio z dodatkami jest naprawdę sporo. I są to chusty których nie sposób porównać do innych. Ale o indio bardziej szczegółowiej następnym razem. Dziś na tapecie błękitny króliczek 😉