Mówi się, że to pierwsza polska książka o rodzicielstwie bliskości. Agnieszkę Stein czyta się jak dobry kryminał. Chłonie się każdą stronę, w napięciu czeka się na zakończenie.
Jeśli jesteś już na drodze rodzicielstwa bliskości to po przeczytaniu tej książki będzie Ci lepiej, jeśli jednak dopiero w to wchodzisz, to możesz po przeczytaniu spodziewać się gorszego samopoczucia.

Agnieszka Stein napisała książkę o dziecku dla rodzica. I tegoż właśnie rodzica potraktowała jak dziecko. Dała nam zabawki, ale nie narzuciła jak się nimi bawić. Innym słowy dała nam narzędzia, a nie gotowe sprawdzone metody wychowawcze.
W jej książce nie znajdziesz szablonu, nie znajdziesz schematu. W tej książce nie przeczytasz czego nie wolno Ci robić, a co musisz robić na pewno. Nie zostaniesz skrytykowany, oceniony, wciśnięty w schematy. „Dziecko z bliska” jest podpowiedzią, a nie rozwiązaniem. To książka nie o tym, że coś jest tylko czarne, albo tylko białe, to podróż przez całą paletę barw.
O tej książce mogłabym pisać jeszcze długo i namiętnie, ale nie zrobię tego, bo to trochę jak zdradzenie zakończenia filmu. Dziecko z bliska warto zgłębić samemu i znaleźć w nim to co akurat dla nas najlepsze.