Dziś są moje urodziny. Choć jestem chora, przewiało mi plecy, chodzę po domu złamana, to jednak na  twarzy mam uśmiech, bo dziś są moje urodziny, a wieczorem przychodzą do mnie przyjaciele. I mam taką myśl w głowie, którą muszę się z Wami podzielić. Od prawie 9 lat jestem żoną, od 7 lat jestem matką, od 4 lat jestem house manager – tak wszyscy wiemy o co chodzi, od 4 lat też jestem doradcą noszenia. I tak sobie myślę, że dziś nie.

Dziś jestem tą dziewczyną, która studiowała polonistykę, piła wino nad Wisłą, wracała nocą do domu, robiła karierę w wydawnictwach prasowych, żyła wśród ludzi i mogła wszystko. Dziś znów mam 25 lat, a nie 34. Na ten jeden wieczór znów chce być tamtą dziewczyną, która śmieje się z każdego żartu, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, która nie kalkuluje wyborów, bo nie musi, bo oprócz siebie nie jest za nic odpowiedzialna. Dziś jestem tą dziewczyną, której jeszcze nie zmieniło się życie, ani świat nie wywrócił się do góry nogami.

Bardzo długo jako matka i żona żyłam obok siebie, to nie tak, że się poświęciłam czemuś i jest mi z tym źle. Ale to też nie tak, że były miejsca na moje potrzeby. No więc dziś jest taki dzień, gdzie moje potrzeby są najważniejsze. Po raz pierwszy raz w życiu, dzieci idą nocować do babci, a ja cofam się w przeszłość, by przeżyć w jedną noc z ludźmi, którzy są dla mnie ważni, całe życie.