Od sześciu lat na każdy wyjazd zabieram chustę lub nosidło. I jeszcze nigdy nie było tak, żeby się nie przydało. Tym razem byliśmy w Egipcie. O to krótka relacja z naszego pobytu a także próba złagodzenia i obalenia mitu, że Egipt nie jest dla dzieci.

Kwiecień. W Polsce to w zasadzie jeszcze zima. Gdzie więc pojechać by było ciepło. Ale tak naprawdę ciepło, tak ciepło by chować się pod parasole, pływać w basenach i do zmroku chodzić w krótkim rękawku. Padło na Egipt. Tanio, szybko i przyjemnie. Tanio, bo można znaleźć naprawdę fajne oferty cenowe, szybko bo lot trwa nie całe 4 godziny. Przyjemnie, bo jest słońce i nie trzeba się zastanawiać jaka będzie pogoda i co zabrać ze sobą. Tam wiecznie jest lato.

To mój trzeci pobyt w Egipcie, ale pierwszy z dziećmi. Było więc dla mnie ważne, by hotel był porządny. Generalnie 5 gwiazdek w Egipcie to 3 gwiazdki w Europie. A lecąc z dziećmi ważne jest dla mnie by było czysto, by jedzenie było dobre. Więcej nie trzeba. Byliśmy łącznie 8 dni, jak na Egipt to wystarczy. Ponieważ założyliśmy, że nie ruszamy się z hotelu, nie zwiedzamy. I tak dzieci miały każdy dzień pełen atrakcji, najbardziej czekały na spacer brzegiem morza. I każdego dnia odkrywały co innego. Widziały kolorowe rybki, wodne jeże i węże, kraby itp. Widoki były cudowne. Kuba liczył przepływające statki i kontenerowce i spekulował czy płyną do Chin czy w zupełnie inną stronę. Był też na widoku roztrzaskany statek, turystyczna atrakcja. Były też międzynarodowe przyjaźnie, wcale nie trzeba znać język by się dogadać.

Pierwszego dnia przyjechaliśmy i się przejmowaliśmy, że pokój nie taki, że nic nie było dobrego do zjedzenia, że Ruskich za dużo. To były tylko nasze problemy. Dzieciom było wszystko jedno. One cieszyły się, że są z nami, że jesteśmy tu razem. Jest basen, są huśtawki, lody, frytki i co więcej trzeba? Kuba z podręcznikiem zna już chyba wszystkie gatunki ryb, a Julianka w 3 sekundy nauczyła się nurkować w masce i rurce.

Początkowo chodziliśmy wszędzie za dziećmi i pilnowaliśmy gdzie są i co robią, po dwóch dniach uznaliśmy, że nie ma to sensu. Okazało się, że pozwolenie im na bycie samodzielnymi wszystkim wyszło na dobre. Sami szli do pokoju, jeśli tego chcieli. Sami szli po wodę. Naprawdę trzeba bardziej wierzyć w dzieci. One w mig zapamiętały położenie hotelu, co gdzie jest i jak mają się poruszać. Nigdy się nie zgubiły.

Chusta przydała się na basenie, po kąpieli lubili nią się owijać i wypoczywać na leżaku. Wzięłam także nosidło, ale o tym będzie oddzielny wpis, bardziej pod kątem lotniska i tego co się lepiej sprawdza podczas odprawy.

A teraz nalejcie sobie winko i przenieście się z nami w egipski świat.