Dzieci z natury są szczere, radosne i dużo się śmieją. Swobodnie i spontanicznie, a przede wszystkim jeszcze bez cenzury, wyrażają siebie. Śmiech pomaga dziecku regulować różne stany. Sprawia, że poprzez niekontrolowaną radość, dzieci mogą dać ujście swoim emocjom, z którymi czasem nie potrafią sobie poradzić. Dlatego, kiedy wydaje nam się, że dziecko się śmieje, chociaż nie powinno, nie oznacza to, że jest źle wychowane, tylko właśnie radzi sobie w taki sposób ze swoimi emocjami. Znam dorosłych ludzi, którzy potrafią stać z uśmiechem na twarzy w stresujących sytuacjach.
Nasza polska mentalność jest smutna, tutaj raczej nikt do nikogo się nie uśmiecha. Możemy się zarykiwać ze swoich żartów, robić sobie z czegoś bekę. Wtedy jasna sprawa, rżymy jak konie. Sikamy ze śmiechu.
Uśmiech na co dzień, prosty i życzliwy z drgnięciem jednego kącika. Jest zbyt intymny, osobisty i za wiele zdradza.
Czemu więc przestaliśmy się śmiać, skoro w dzieciństwie śmiechem rozmawialiśmy o wszystkim?
Może dlatego, że nam powiedzieli, żebyśmy się tak nie śmiali, bo głupio wyglądamy. Czy mówili do Was: “śmiejesz się jak głupi do sera?” lub “co się tak śmiejesz bez powodu” a także “i co się tak głupio cieszysz”, “śmieszy cię to?”.
Na początku się jeszcze śmiejesz i trochę nie rozumiesz dlaczego ci nie wolno, bo przecież nie robisz nic złego. Potem dociera do ciebie, że to faktycznie głupie, bo tyle razy to już usłyszałeś, że zaczynasz w to wierzyć. Potem przestajesz się śmiać, bo nie chcesz być głupi. A potem nawet kiedy chcesz się uśmiechnąć, to już nie potrafisz. Właśnie tak dzieciom i sobie odbieramy radość życia. I żyjemy w tym pustym świecie. Do momentu w którym w naszym życiu pojawia się dziecko i wypełnia ono swoim śmiechem ściany naszych serc.
fotograf: Anna Kołodziejczyk