Mama to ciepły wiatr, wiejący nie tylko latem. To góry, tak wielkie i nie do pokonania, dające siłę od samego patrzenia. Innym razem księżyc, kiedy nagle go zauważysz, zawsze się przed nim zatrzymasz, bo lubisz na niego spojrzeć. Mama to przestrzeń, na każdą emocję, która potrzebuje wypłynąć z dziecka i w coś uderzyć. To czas, który nawet gdy go nie ma, to Ona go znajdzie. To bezpieczeństwo bez granic. Tak, naprawdę jesteś najważniejsza na świecie, nawet jeśli tego czasami nie wiesz.

Dlaczego więc urlop macierzyński kompletnie nie kojarzy się z ciepłym wiatrem, a srebrny księżyc świecący w nocy, nie budzi romantyzmu, tylko przypomina o tym, że nie śpisz w nocy. Wschód słońca, który teraz często oglądasz, nie cieszy nadchodzącym dniem, bo teraz wolisz wieczory i na nie czekasz najbardziej. I już wiesz, że przed Tobą wielka góra do pokonania, trochę większa niż się spodziewałaś pakując plecak na wyprawę.

Jeśli czujesz zmęczenie, znajdź źródło i odpuść. Może nie wiesz, ale masz prawo być zmęczona. I masz prawo nie robić tego, czego zwyczajnie nie jesteś w stanie. Po prostu przestań się spalać. Przestać przekraczać codziennie granice swojego komfortu, by zadowolić innych, nie dbając o siebie.

Już wiesz o czym piszę, prawda? To może być wszystko i nic. Znam mamy, które kiedy pojawia się dziecko, nie schodzą ze swojego dotychczasowego poziomu dbania o dom, sprzątania i gotowania jednocześnie. Robiły to wcześniej i bardzo potrzebują robić to dalej. Trochę nie widzą, że dziecko to dodatkowy etat, a doba jest zbyt krótka, by pracować na zmianę. Czasem jest tak, że widzimy koleżankę, która sobie lepiej radzi. I to wystarczy, byśmy poczuły się gorzej. Jej dom jest czysty, pachnie obiadem. To nie oznacza, że u Ciebie musi być tak samo. Więc jeśli wiesz, że to u Ciebie teraz niemożliwe, to nie spalaj się. Nie musisz się z tego nikomu tłumaczyć. Trochę to jest też tak, że ta koleżanka może być dobra w pewnych sprawach, a Ty możesz być lepsza w innych. Myślę, że to porównywanie się między matkami, na które same siebie wystawiamy, zabija wiele naszych kompetencji i osłabia nas.

Tak trudno czasem się przyznać przed sobą, że nie dajemy rady, bo życie z nas zrobiło bohaterki. Zawsze sobie radziłyśmy, dlaczego teraz miałoby być inaczej. Dlaczego małe dzieci, ich pielęgnacja, a potem wychowywanie niesie ze sobą tyle emocji i wrażeń. Może właśnie dlatego, że to niesie tyle emocji i wrażeń, a nam tak bardzo na tym zależy. Tak bardzo nam zależy, żeby robić to najlepiej, bo przecież jesteśmy teraz mamą. Dlatego tak trudno cokolwiek odpuścić. Powiedzieć sobie, dziś tego nie zrobię. Albo od dzisiaj nie będę tego robić, bo nie mam na to siły. A jeszcze trudniej poprosić o pomoc. W zasadzie tu nie chodzi o proszenie o pomoc, bo to nie nam trzeba pomagać, tylko chodzi o umiejętne wyrażenie potrzeby. Do kogokolwiek, do męża, partnera, do mamy lub teściowej, do taty lub dziadka, do siostry lub brata, do sąsiadki może. Umiejętność poszukiwania wsparcia, to dla mnie jedna z rzeczy, który każdy rodzic powinien się nauczyć. I nie chodzi tutaj o chęć wyręczania się innymi, stawiania się w roli ofiary, czy kogoś, kto nie daje sobie rady. Chociaż to kolejny stereotyp, że nie dawanie sobie rady jest złe, a może jest po prostu normalne czasem.

W spalaniu się jest pewien limit. I nie warto go przekraczać. Szukać granicy do kiedy damy radę, zwłaszcza kiedy czujemy, że to już blisko. Niezaspokojone potrzeby rodzica, to niezaspokojone potrzeby dziecka. Jeśli nie zadbamy o siebie, nie zadbamy o dziecko. Rozpal w sobie nadzieję na lepsze jutro, ale tak by nie podpalić tym siebie. I żyj, po prostu żyj.