Z każdym rokiem rośnie świadomość noszenia dzieci w chuście. Rodzice mają coraz większą wiedzę na ten temat. Noszenie w chuście przestaje być kontrowersyjną sprawą i nie budzi już tyle sprzecznych emocji jak kiedyś.
Coraz częściej można spotkać Mamę z zawiniątkiem na piersi. Jeszcze kilka lat temu nie było to aż tak popularne. Można w końcu powiedzieć, że moda na noszenie jest już w Polsce na dobre. Już to nikogo nie dziwi, nie wywołuje strachu. A nawet powoduje sympatyczne uśmiechy. Pamiętam to bardzo dobrze z okresu noszenia małej Julianki. Czułam się jak gwiazda. Nie było człowieka, żeby na ulicy nie zwrócił na nas uwagi. Nie zagadał do dziecka. Nigdy nie spotkałam się z przykrym komentarzem na temat tego, że nosze małego człowieka tak blisko siebie.
Początki noszenia Julianki kojarzą mi się zazwyczaj ze śmiesznymi sytuacjami. Kiedy to ludzie po jakimś czasie, np. w sklepie orientowali się, że nie jestem w ciąży, ani nie trzymam lalki czy misia, tylko na moich dekolcie śpi sobie noworodek, tak po prostu. Ludzie zazwyczaj nie patrzą na siebie, nie nawiązują kontaktu wzrokowego. Noszenie dziecka w chuście wpływa na relacje społeczne. Nagle ludzie Cię widzą. Nagle ktoś Cię o coś pyta. Co troskliwsze babcie sprawdzają, czy dziecku oby na pewno jest wygodnie i czy ma czym oddychać. A jeśli widzą śpiące maleństwo czy bezzębny uśmiech rozczulają się natychmiast. A już w ogóle pisk euforii pojawia się jeśli w chuście spaceruje Tata. To dopiero jest szał. Nie ma baby, żeby nie zareagowała!
Wzrost zainteresowania chustami widać wyraźnie także w Internecie. Kiedyś było jedno forum chustowe, które skupiało i dalej skupia w jednym miejscu wszystkie chustowe Mamy. Teraz coraz więcej powstaje grup (zwłaszcza na FB) i miejsc, gdzie Mamy się odnajdują, spotykają, wymieniają doświadczeniem. Nazywam to wsparciem plemienia. Chusty zbliżają ludzi. Nie potrafię sobie wyobrazić, że Mamy wózkowe spotykają się w podobny sposób, wspólnie testują wózki i rozmawiają o amortyzacji i wygodzie kół. Jeśli więc zaczynasz przygodę z chustami i chciałabyś poznać inne Mamy, wystarczy, że zaczniesz ich szukać, bo jest ich coraz więcej i najpewniej One szukają Ciebie. Jeśli noszenie małego dziecka z jakiś powodów Cię ominęło i myślisz, że już jest za późno, to zrozum, że każdy moment jest dobry na rozpoczęcie przygody z chustonoszeniem. Dzieci mniej więcej do 2-2,5 roku życia potrzebują od czasu do czasu znaleźć się na rękach rodziców. I nigdy nie jest za późno by spróbować i ułatwić sobie życie.
Wpisuję sobie czasem w wyszukiwarkę hasło: wyprawka dla noworodka i sprawdzam, czy obok wózka widnieje także chusta. Czy już jest tak, że to już naturalna i normalna sprawa, że Mama kupuje chustę, czy to jeszcze fanaberia i nie wszyscy muszą ją mieć. Widzę, że zmienia się to powoli. Dużą rolę odgrywają w tym szkoły rodzenia i położne, które coraz częściej zachęcają Mamy do noszenia od urodzenia, wiedzą jak korzystny ma to wpływ. Sama prowadzę wykłady dla Rodziców w szkołach rodzenia. I choć to co do nich mówię, jest zapewne bardzo wirtualne, bo ciężko sobie wyobrazić potrzeby dziecka, którego jeszcze nie ma. To jednak po porodzie odzywają się do mnie i zapraszają do siebie, żebym nauczyła ich wiązać.
Sezon na chusty trwa, a ja wiem, że najlepsze lata chusta ma jeszcze przed sobą.
3 komentarzy Moda na babywearing
Monika Mo
Ja też myślę, że chusty będą jeszcze modniejsze i popularniejsze… I dobrze! Oby były! Bo to sama korzyść dla dzieci, a często z chustowaniem idą w parze inne aspekty powrotu do naturalnego rodzicielstwa 🙂
Marta - Zamotani.pl
Mo, zwróciłaś uwagę na istotną rzecz, i to prawda kiedyś tak było, że w tej samej ławce siedziała chusta, pieluszki wielorazowe, kp, BLW i wiele różnych innych rzeczy, dziś już tak nie jest. I to wcale nie jest złe. Na konsultacjach poznaję zupełnie inny typ rodziców, świadomy owszem, ale idący swoją wybraną drogą, bez potrzeb zmian i powrotów do naturalnego rodzicielstwa. I to też jest fajne! Często spotykam rodziców, którzy wcale nie kierują się potrzebą bliskości, tylko np. swojej wygody w czasie dnia. I to też jest fajne, bo nie boją się tak jak kiedyś, że chusta im coś “popsuje”.
Ania
Ja właśnie jestem taką mamą 🙂 Zdecydowałam się na chustę, bo lubiłam nosić i tulić swoją córkę, ale miałam trudności z powodu chorej ręki. Chustę jednak pokochałam miłością dozgonną. I mimo, że używam pieluch jednorazowych, karmię słoiczkami, kupuję plastykowe zabawki, a nie tylko drewniane, to bliskość z moją córką, zarówno pierwszą jak i drugą to zawsze był priorytet, ale i wielka przyjemność. Tylko, że 15 lat temu nikt nie słyszał w Polsce o chustach 😉 Cieszę się tym bardziej, że przy Natce to już jest taka popularna rzecz, o której akceptację społeczną nie trzeba walczyć 🙂