Dawne podejście wychowywania dzieci, musi odejść do lamusa. Mam na myśli czasy, kiedy to rodzice decydowali o tym czy dziecko jest głodne czy nie, czy jest mu zimno czy nie, czy jest śpiące czy nie. To są kwestie w które jako rodzic nie powinniśmy ingerować, jeśli nie zagraża to bezpieczeństwu i zdrowiu naszego dziecka. Okres kształtowania przez nas dzieci na takich ludzi jakich my je widzimy dawno już minął. Nadchodzą czasy w których coraz więcej rodziców zaczyna traktować dzieci na równorzędnych prawach i przestaje o nich ciągle decydować. To dla nas bardzo trudne czasy, bo nagle musimy dać większe zaufanie dzieciom niż my otrzymaliśmy od naszych rodziców. To czasy w których musimy zaufać i uwierzyć, że nasze dzieci mają wystarczające kompetencje by móc decydować same o sobie. A przede wszystkim musimy pozbyć się uczucia, że jeśli na to pozwolimy to źle je wychowamy, że sobie wtedy nie poradzimy i że będzie już za późno na cokolwiek.
Moim zdaniem takie traktowanie dzieci, na równi z nami samymi, to dla nich ogromy dar, który pozwala im poznać samych siebie. Jeśli ciągle będziemy chodzić za dziećmi mówić im co mają robić i jak mają żyć, one nie mają szansy wtedy na życie na własnych zasadach i własnych doświadczeniach. Uczą się tylko posłuszeństwa, ale nie uczą się siebie. Ktoś kiedyś już o tym dawno powiedział. Trzeba się zastanowić, czy chcemy mieć grzeczne dzieci czy zdrowe psychicznie.
Kiedy jako dziecko po trzech łyżkach zupy, zostawialiśmy pełny talerz, nie widzieliśmy w oczach dorosłych akceptacji. Mówili nam wtedy, że powinniśmy jeść, bo przecież na pewno jesteśmy głodni. Kiedy nie mogliśmy usnąć wieczorem, bo nie czuliśmy zmęczenia i wiedzieliśmy, że sen nie przyjdzie długo, pomimo to, musieliśmy już leżeć w łóżku. Dorośli zawsze wiedzieli co dla nas lepsze i robili to dla naszego dobra, naprawdę w to wierząc.
Dzisiejsze dzieci, nie są tymi samymi dziećmi, jakimi byliśmy my. Dzisiejsze dzieci potrafią wyrazić swoje zdanie i zatroszczyć o swoje potrzeby. Są szczere, a my coraz częściej nie tępimy tej szczerości. Zadbać o swoje potrzeby potrafi nawet niemowlę, które wzywa Mamę jeśli czegoś potrzebuje. Dopóki nie podejmiemy prób uciszania dzieci i bagatelizowania tych potrzeb, one będę potrafiły to robić dalej i same dbać o siebie. Dzięki temu będą potrafiły się też ochronić, kiedy sytuacja będzie tego wymagać. A przecież w sumie o to nam chodzi. Zależy nam na ich bezpieczeństwie i na tym by sobie poradziły w różnych sytuacjach życiowych. Chcemy wychować ich na ludzi, którzy będą wiedzieli jak się zachować.
Dlatego dzieci muszą same zrozumieć czy jest im zimno, czy nie. Potrzebują poznać uczucie głodu, a także uczucie sytości. Potrzebują poczuć się przy kimś dobrze a także źle i umieć samodzielnie to ocenić. I to nie wyklucza wcale naszej roli, ale powinniśmy stać się bardziej opiekunami i przewodnika naszych dzieci, a nie żandarmem wojskowym z wymaganiami i celami dla nich.
Dziecko nie jest naszą własnością. Ani nie powinniśmy dawać sobie prawa do decydowania o nim, tylko dlatego, że jesteśmy starsi. Dzieci potrzebują jasnych granic i zasad, najlepiej wspólnie ustalonych. I to nie prawda, że nie możemy ich pytać o zdanie, o to jaki one mają pomysł i jakby rozwiązały daną sytuację. W żaden sposób nie odbiera nam to szacunku, ani autorytetu, wręcz przeciwnie umacniamy wtedy relacje. Do budowania z dzieckiem relacji potrzebny jest też zdrowy dystans. Bez niego sami często zachowamy się jak dzieci, bo poczujemy się urażeni i obudzi w nas to chęć natychmiastowego doprowadzenia dziecka do ładu. Trzeba wtedy umieć popatrzeć na to z innej perspektywy. Trochę jakbyśmy nie patrzyli na swoje dziecko. Zrozumieć jaka stoi za tym potrzeba i czemu jest taka ważna, że dziecko zachowało się w sposób, który nam się nie spodobał. Dzieciom najłatwiej do nas się tak zachować, bo to my jesteśmy ich filarem bezpieczeństwa. I to jest zazwyczaj prośba o pomoc, a nie złe zachowanie.
Widzę coraz więcej wrażliwych, empatycznych i słuchających rodziców, którzy podskórnie czują, że jest inny model wychowawczy niż ten sprzed kilkunastu lat. Ale brakuje im potwierdzenia, utwierdzenia, że robią dobrze. Wychowanie dzieci jest teraz w kryzysie. Kształtują go na nowo obecni rodzice. Oni też potrzebują zaufania od swoich rodziców i bliskich a przede wszystkim społeczeństwa, że robią dobrze. Pozwólmy sobie na te działania, na naukę. Czuję, że doprowadzi nas to do czegoś dobrego.
6 komentarzy Nie prowadź mnie za rękę, tylko idź obok mnie
Monika
W pełni się z Tobą zgadzam :). Moje dziecko ma dopiero 3,5 roku i staram się dążyć do tego, aby decydował o jak największej ilości spraw w swoim życiu oraz żeby stawał się samodzielny. Nie zmuszam go do jedzenia, jeżeli czegoś nie chce jeść. Co prawda jestem wtedy trochę zmartwiona, ale absolutnie nie czynię dziecku wyrzutów. Jeżeli zniszczy zabawkę, to nie krzyczę na niego, ani nie mam pretensji, bo przecież każdy przedmiot w końcu się zużywa, tak samo zabawka wielokrotnie używana …
dorota
Świetny wpis. Zgadzam się w 100%
BabyTula
Świetny wpis, zgadzam się z nim w zupełności. Najpierw mamusie trzęsą się nad swoimi dziećmi podają wszystko na tacy a potem narzekają że dziecko jest mało samodzielne. Pozdrawiam
Marta - Zamotani.pl (author)
Ja to też rozumiem, czasem sama się trzęsę, ale coraz mniej 🙂
Damian Malorny
Oj tak, myślenie ludzi się zmieniło. Sam zauważam u siebie, że daję dzieciom dużą ilość wolności w ich wyborach 😉
Marta
Fajny artykuł, potrzeba takich. Co prawda moje dziecko jest jeszcze malutkie, bo ma dopiero trzy miesiące ale już dobrze potrafi mnie informować o swoich potrzebach. Niestety od starszego pokolenia słyszę głównie “znowu go karmisz? Przecież dopiero jadł, nie może być jeszcze głodny”, “nie bierz go na ręce, niech się przyzwyczaja do leżenia”, tak jakby dziecko nie miało prawa zgłodniejlć zanim miną trzy godziny, albo jakby nie miało prawa się znudzić leżeniem w gondoli na spacerze. Staram się już na to uodparniać, bo wiem, że im będzie dziecko starsze tym będzie trudniej…