Rodzice, którzy sięgają po chustę najczęściej kierują się określoną potrzebą. Ta potrzeba za każdym razem jest inna. Bardzo często wybierając chustę mamy dosyć wysokie oczekiwania. Widzimy w tej chuście nadzieję. Na to, że dziecko będzie spało. Na to, że miną kolki. Chusta ma sprawić, że dziecko będzie spokojniejsze. Chusta ma pomóc w karmieniu piersią. Dzięki noszeniu w chuście być może dziecko będzie więcej jadło, albo właśnie nie będzie się tak często domagać piersi. Chusta ma zbudować więź emocjonalną i dać dziecku poczucie bezpieczeństwa. Tylko czy ten kawałek materiału naprawdę to potrafi? 

Chusta to narzędzie jak każde inne. Chusta jest jak samochód. Auto jeździ lepiej lub gorzej, ale to od Ciebie zależy, bo to Ty jesteś kierowcą. Jeśli nie umiesz gdzieś zaparkować, raczej nie jest to wina auta, tylko Twoich umiejętności. Jasne, można mieć lepszy model auta lub najnowszą chustę w cudownym kolorze. Ale to dalej będzie tylko auto i tylko chusta. To tylko rzecz. To od Ciebie zależy jak je wykorzystasz.

Rodzice, którzy sięgają po chustę i stają przed wyborem wiązania, są trochę zagubieni. Kiedyś było tak, że królowała kieszonka. Z czasem dzięki większej świadomości, dostępności do wiedzy, a przede wszystkim pracy wszystkich doradców na popularności zyskał kangurek. Jednak oba te wiązania, są wiązaniami z przodu. Jak się można domyślać nie sprawdzą się na cały okres chustonoszenia. Noszenie dziecka z czasem się zmienia, bo zmieniają się potrzeby.

Dlatego nie ma jednego słusznego wiązania, idealnego na cały okres noszenia. Stąd bardzo często niepowodzenia. Wystarczy, że nie umiejętnie dobierzemy wiązanie do potrzeb i wieku dziecka. Nie wiemy nawet, że to w tym tkwi problem. Mówimy wtedy. Dziecko nie polubiło chusty. Trudno mi sobie wyobrazić, że małe dziecko może coś lubić lub nie. Dziecku mogło się nie spodobać, że jest zbyt ciasno, albo zbyt luźno. Niemowlakowi mogło być za gorąco w tej chuście, bo rodzic nie pomyślał, by zdjąć dodatkową warstwę ubrań. Dziecko mogło się czuć niekomfortowo w pozycji w którą zostało zawiązane w chustę. Jednak to rodzic decyduje o wyborze wiązania i dba o jego wykonanie. To rodzic jest odpowiedzialny za prawidłowe ułożenie dziecka w chuście. Nie chusta. Chusta jest tylko 4-5 metrowym kawałkiem czystej bawełny. Jest narzędziem. Jest produktem. Nic nie gwarantuje, ani nie obiecuje. Ma naprawdę niewielki wpływ na udane noszenie. To nie są czary i samo się nie zrobi. Trzeba w to włożyć jakiś wysiłek. Dla jednych mniejszy, dla innych większy. Ale bez nauki i bez podjęcia próby samo od jednego zawiązania się nie zrobi.

Tylko rodzic ma wpływ na to, żeby z powodzeniem nosić dziecko. Rodzic i jego kompetencje. Rodzic i to jak ten rodzic zadbał o wiedzę na temat tej chusty. Czy zapewnił sobie szkolenie. Czy wie, co jest ważne podczas noszenia, dociągania, wkładania i wyjmowania z chusty. Ja nie umiem dziergać na szydełku, ale bardzo chcę zrobić sobie czapkę. Kupiłam super szydełko i kawałek najlepszej włóczki. I co dalej? No mogę próbować sama, mogę odpalić jakiś film na YouTubie, mogę zapytać sąsiadki, a nóż ogarnia temat, a mogę znaleźć kurs, warsztaty, pójść do kogoś na indywidualne spotkanie, wszystko po to, by nauczyć się szydełkowania. To jaką metodę nauki wybieram zależy ode mnie. Ponieważ to ja znam siebie najlepiej, domyślam się jakie mam predyspozycje. Oceniam swoje szanse i możliwości. Zależy mi na tym, więc działam. Nie wyszła mi pierwsza czapka? Dalej mam wybór. Mogę uznać, że to nie dla mnie, mogę poszukać innego rozwiązania. Ale to dalej ja o tym decyduje, a nie szydełko, ani czapka.

Nie zwalaj więc niczego na chustę. Ona nie jest tu niczemu winna. To tylko rzecz. Uwierz mi, ta rzecz nie ma wielkiego wpływu na to, czy będziesz nosić czy nie. Chusta ma też nie wielki wpływ na to jak zawiążesz. Nawet najlepsza chusta nie pomoże, jeśli zabraknie chęci. Ja też nie umiałam nosić. I nic nie wiedziałam o wiązaniach. Ani nie miałam zielonego pojęcia o prawidłowej pozycji dziecka w chuście. Ale poszłam na kurs, bo bardzo chciałam to wiedzieć dla siebie. Wszędzie szukałam informacji. A przede wszystkim dużo ćwiczyłam. Codziennie. Czasem nawet kilka razy dziennie przez ponad rok, albo i dłużej wiązałam swoje dziecko w chustę. Praktycznie nie używając wózka. Zmieniałam wiązania, zmieniałam chusty. Szukałam jak i w czym będzie nam najlepiej. Miałam silną motywację, która wynikała z ogromnej potrzeby noszenia dziecka. Ten bliski kontakt, dawał mi ogromne spełnienie.

W każdej osobie widzę szansę, bo wiem, że to wcale nie jest nic trudnego. Wiem, po sobie, że to tylko kwestia prób i błędów. Wiem, że są momenty frustracji, ale warto je przełknąć. Chusta zmienia model macierzyństwa. Otwiera kolejne możliwości. Ale robi to pod jednym warunkiem. Musisz tego naprawdę chcieć i musisz się o to postarać.