Mam córkę, która nie ma nawet czterech lat, choć uparcie powtarza, że ma pięć. Wciąż się śmieje, za chwilę płacze na zmianę. Jest bardzo pewna siebie, bardzo dobrze wie czego chce. Choć wydawać by się mogło, że jest niezwykłą dziewczynką, to tak naprawdę jest dziewczynką jak każda inna. Jednak dla mnie zawsze będzie wyjątkowa, dla mnie jako matki.

Powstrzymuje się codziennie by jej nie powtarzać co chwilę jaka jest mądra i piękna, jaka jest cudowna i jak wszystko wie. Patrzę na swoje dziecko i widzę to wszystko. Chciałabym ją chwalić za wszystko co robi i mówi, ciągle zapominam, że wcale nie jest jej to potrzebne. Ona po prostu potrzebuje mojej uwagi, tego bym była zainteresowana tym co ją interesuje. Ona po prostu chce by jej towarzyszyć.

Moja mama mi mówi, że byłam taka sama. Ciągle to słyszę. Też byłaś taka ciekawa, też wszystko chciałaś wiedzieć, mówi mi to, bo denerwuje się na Juliankę za to, że przeszkadza mi lepić pierogi. Ona tylko potrzebuje być blisko mnie, obserwować co robię i robić to ze mną, chce pomagać. To nic, że rozwali te pierogi, to tylko pierogi na miłość boską. Czemu mnie to tak denerwuje? Czy dlatego, że kiedyś ktoś denerwował się na mnie?

Moja Mama ma teraz więcej cierpliwości do moich dzieci niż miała do mnie. Julianka biega, skacze, śpiewa. Wpada jak torpeda do kuchni, moją mamę to zachwyca i ona się z tego cieszy. Ja mam wrażenie, że zaraz pęknie mi głowa.

Kiedy przez chwilę przestaje patrzeć na dziecko jak na istotę, którą muszę wychować, to dostrzegam, że to jest mały kształtujący się człowiek. I to nie on mnie denerwuje, ani nie jego zachowanie mnie wkurza. To się dzieje gdzieś w środku, w mojej głowie. To są moje niezaspokojone potrzeby. Dlaczego te same zachowanie dziecka innych cieszy, a drugich irytuje. To nie w dziecku leży problem, tylko w naszym odbiorze. Uświadomienie sobie tego, to pierwszy krok do zmian, które zawsze możemy wprowadzić. Nigdy nie jest na to za późno. A jeśli się uda, za rok nie będą mnie denerwować rozwalone pierogi.

Słyszeliście kiedyś, że wychowanie dziecka to ciężka praca? Ja to zaczynam rozumieć inaczej. Nie jako misję, czy mi się to powiedzie, czy nie. Czy projekt zakończymy sukcesem. Ważniejsze jest to, czy ten sukces jest w codzienności dnia. Agnieszka Stein na konferencji bliskości powiedziała: “Ciężar opieki nad dzieckiem, jest zbyt duży, by mogła go unieść tylko jedna osoba.” Musimy nauczyć się wspierać, a także prosić o pomoc. Musimy dać sobie przetrzeń do popełniania błędów i nie biczowania się za nie. Musimy wreszcie uświadomić sobie, jakie mamy niezaspokojone potrzeby, czego potrzebujemy i zacząć o to dbać. Chcesz się wyspać, chcesz wyjść do kina, chcesz wejść rano do czystej kuchni? Czego potrzebujesz? Znajdź to. Spróbuj to spełnić, a potem jeszcze raz popatrz na swoje dziecko.

Julianka4

Julianka1

Julianka8

Julianka3

sukienka z bawełny organicznej: Hazel – NUI ORGANICS

rajstopki z wełny merynosów: NUI ORGANICS