Magdalena Cichońska. Kobieta, wiek 31 lat. Matka dwóch córek. W 2015 roku ukończyła kurs doradcy noszenia w chuście i nosidłach miękkich – ClauWi. Autorka bloga: Dwie córki. Mieszka we Wrocławiu. Właścicielka ponad 20 chust, stale wędrujących po Polsce. Odpowiedzialna za #nicminiewisi 

Kim jesteś? 

Ha! Nie wiem czemu, ale zawsze takie proste pytania wprawiają mnie w osłupienie. Ciężko mi mówić o sobie – nie jestem aż taka otwarta jakby to się mogło wydawać. Jestem kobietą, matką dwóch córek. Ogrodnikiem z piątką na dyplomie, samozwańczym wizażystą, a w końcu doradcą noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich. Kobieta pasji i wielu zawodów. Nie ma chyba rzeczy, której bym nie robiła, nie umiała zrobić – a i jeszcze pewnie wiele przede mną. Lubię artystyczne rzeczy, na studiach dobrze robiło mi malarstwo, do tej pory mam swoje obrazy w tubie na strychu, może kiedyś gdy będę miała swój dom, zawieszę je na ścianie.

Jak macierzyństwo zmieniło Twoje życie?

Pojawienie się na świecie pierwszej córki przewartościowało wszystko. Nie miałam dobrego porodu, dlatego przy drugiej walczyłam, by było lepiej. Kiedy zostajesz rodzicem twoje życie się wypełnia – czasem siadam i zastanawiam się, co ja właściwie bym teraz robiła gdyby nie było moich dziewczyn? Podróżowałabym? Na pewno, w końcu miałabym na to kasę. Chodziła na imprezy? Jasne! Ale… ileż można? Myślę, że bardzo rozwinęłam swoje kulinarne umiejętności. Mam czasem dni, że wszystko chrzanię w kuchni, ale jednak zdecydowana większość dań jest na plus. No i kreatywność… Pod tym względem rozkręciłam się mocno, aż sama sobie się czasem dziwię.

Dlaczego zdecydowałaś się zostać doradcą noszenia?

Chciałam okiełznać chustę. Gdy młodsza córka miała niecały roczek był kurs ClauWi we Wrocławiu, szło całkiem sporo moich znajomych i nawet miałam wtedy kasę. Ale pomyślałam “po co ci to?”. Kolejny kurs, kolejna umiejętność… Daj spokój. I odpuściłam. Trzy miesiące później wystartowała akcja #nicminiewisi i taki pierwszy zarzut jaki przyszło mi przyjąć na klatę to, że “nie mam przecież pojęcia o noszeniu, więc co ja tu robię?”. I gdy ogłoszono kolejną turę clauwiańskich kursów sprzedałam pół chaty, żeby wziąć w nim udział.

Co jest dla Ciebie najważniejsze podczas konsultacji chustowej?

Mam problem z konsultacjami u kilkutygodniowych maluchów, bo… od razu chce mi się trzeciego dzidziusia!!!  A tak serio to staram się dopasować do potrzeb rodziców – każdy ma inne oczekiwania wobec chusty, choć wspólny mianownik to zawsze te słynne “wolne ręce”. Ważne jest dla mnie to, by nauczyć rodziców prawidłowego wiązania chusty, by ich dziecko mogło być bezpiecznie noszone przez długi czas.

Nosiłaś lub nosisz swoje dzieci?

Nosiłam obie córki, choć starszą więcej chustował tata. Niesamowite, że te sześć lat temu nie trafiliśmy na nosidło, więc gdy córka podrosła i odkryła nogi zaprzestaliśmy noszenia, bo już się nie dała zamotać. Ostatni raz nosiłam ją podczas samotnego wypadu do Szwecji, gdy miała 15 miesięcy. Przy młodej wkręciłam się na maxa! Tu również tata nosił podczas pierwszych spacerów, ale w ogóle nie mieliśmy wózka, postawiliśmy tylko na chustę. Więc gdy pan ojciec skończył urlop tacierzyński zostałyśmy we trójkę: ja, córka i cztery metry materiału. Siłą rzeczy musiałam motać, jeśli chciałam wyjść z domu. Poźniej przesiadłyśmy się na nosidło, ale gdy odkryłam wiązanie plecak prosty wróciłam do chust (bywały dni, że obie córki pakowaliśmy na plecy, tak tak, sześciolatkę też). Teraz druga córka ma dwa lata i już jej nie noszę. Czasem tata wpakuje ją w nosidło toddler. Ale to bardzo rozczulające gdy leżę na kanapie, a ona przynosi chustę, włazi na mnie i się nią przykrywa.

Miałaś już swoją matczyną wiedzę na temat noszenia, co zmienił kurs ClauWi?

Kurs zmienił wszystko! Byłam w takim szoku, że zaraz po pierwszym dniu napisałam posta na bloga “Co ty wiesz o chustowaniu?” – nosiłam dwie córki, wystartowałam z akcją promującą prawidłowe noszenie, ale dopiero kurs na doradcę otworzył mi oczy. Wielu rzeczy nie wiedziałam. Wiele robiłam instynktownie. Dopiero teraz będąc ClauWianką mogę powiedzieć, że wiem jak prawidłowo nosić dzieci.

Czy akcja nicminiewisi spełniła swoje założenia? Co chciałaś nią osiągnąć? Widziałam sporo zdjęć z hasztagiem nicminiewisi, zdjęcia nie zawsze oddawały dobre wiązania, czy nosidła. Jak sobie z tym radzisz?

Akcja miała otworzyć oczy na dobre noszenie dzieci w chustach i nosidłach, a to, że rozrosła się i nadal rozrasta, to już zasługa ludzi, którzy ją stworzyli i nadal tworzą. To oni chcą wiedzieć więcej, chcą się rozwijać, więc są wspaniałym motorem napędowym. Po roku czasu akcja żyje i nabiera tempa. To moje trzecie haszdziecko, które wychowuje cała wioska. Na początku, kiedy jeszcze nie miałam dyplomu doradcy, skupiałam się głównie na rozróżnianiu nosidła od wisiadła i przestrzegałam przed noszeniem przodem do świata. Dopiero kurs uświadomił mi czym jest prawidłowa pozycja dziecka w chuście. Mam wokół siebie w mediach społecznościowych pomocne dusze, które odpisują na komentarze i maile, ale ostatecznie to ja przeglądam “hashtag w sieci”. Często sprawdzam wiązania, doradzam jakie chusty i gdzie kupić, oglądam zdjęcia zamotanych bobasków, a we Wrocławiu i okolicy jeżdżę też na indywidualne konsultacje.

Co teraz słychać w #nicminiewisi? Czym się aktualnie zajmujesz?

Akcja kończy rok. Ale minęło! Z tej okazji organizujemy wielkie świętowanie, festiwal zamotanego rodzicielstwa. Impreza odbędzie się 7 maja we Wrocławiu, zachęcam do śledzenia wydarzeń na Facebooku. Będą atrakcje dla dzieci, warsztaty chustowe dla rodziców jak również dla doradców, panele dyskusyjne i wykłady. Jesteśmy na etapie poszukiwania sponsorów by impreza była dokładnie taka na żywo jak w tym momencie w mojej głowie. Chcę by była cykliczna, coroczna, powołuje do życia pierwszy w Polsce Festiwal Babywearingu.

Co jest dla Ciebie najważniejsze w noszeniu? Jak myślisz czemu temat chustowania w ostatnich latach nabrał tempa?

Dla mnie chusta i noszenie dziecka blisko siebie jest najlepszym narzędziem budowania więzi – właśnie poprzez bliskość, ciepło, bicie serca. Chustowanie zostało wyparte w momencie wkroczenia nowoczesnej medycyny na salony. Pokolenie naszych rodziców to poród na plecach w szpitalnych salach, oddzielenie matki od dziecka, karmienie mlekiem modyfikowanym i wózki. My powoli wyciągamy naukę z minionych lat i zauważamy, że to, co się działo niekoniecznie było dobre. Wracamy do korzeni. Chcemy rodzić dobrze, karmić naturalnie i być blisko ze swoimi dziećmi. Chusta nam to umożliwia, dlatego po nią sięgamy.

_SUL9079

_SUL9078

zdjęcia: Ewa Sulka