Tatusiowie czasami udają, że noszenie w chuście dziecka kompletnie ich nie interesuje. Przecież to nie męskie. “Nie będę tego robił. Poczekam na nosidło.” Potem z ciekawością, obserwują swoje partnerki podczas wiązania chusty i noszenia dziecka, aż w końcu czekają tylko, by ich namówić do noszenie, żeby przypadkiem inicjatywa nie wyszła od nich. I wtedy się zakochują. Mają możliwość poczuć się trochę jak kobieta w ciąży.
Są też tacy, którzy od samego początku tupią nogami, że to właśnie oni będą nosić, a nie mama. Zdarza mi się, że to właśnie tata dzwoni do mnie umówić się na konsultacje. Na samej konsultacji okazuje się, że mama się tego chustowania boi. Woli, żeby pierwszy spróbował ojciec. Tata zawsze ma więcej odwagi. Kobieta stresuje się, że dziecko zapłacze, że zrobi mu krzywdę, źle włoży do chusty, a może w ogóle z niej wypadnie. To są tylko takie strachy, nic złego nigdy się nie dzieje. Bardzo lubię kiedy nosić uczą się także ojcowie. Są o wiele lepsi w dociąganiu chusty, choć czasem za bardzo się spieszą i nie są tak spokojni i cierpliwi jak mamusie. Ale po tatusiach widać dumę. Jak im się uda zawiązać, rosną. Potrafią się cieszyć z tej bliskości z dzieckiem, mniej zadają pytań.
Raz na ruski rok trafia się czasem taki tata – hejter. Krytykuje ciągle matkę swojego dziecka, mówi, że jej się nie uda. Nie wierzy, że potrafi to zrobić dobrze. Nie wierzy też w swoje dziecko, jest pewny, że malec nie zaakceptuje chusty. Dziecko na pewno urządzi strajk i nic z tego nie będzie, strata czasu. Kiedy niemowlę szczęśliwe zasypia w chuście, nagle ten tata traci mowę. Na szczęście w całej w swojej karierze, spotkałam może jeden taki egzemplarz. I raczej wynikało to po prostu, że strachu o dziecko, a także nie pomógł brak wiedzy na temat chustowania. Na szczęście spotykam innych tatusiów, którzy biorą udział w konsultacji, a jak nie biorą to nie przeszkadzają i dają mamie przestrzeń do tego, by mogła sama decydować. Pytają wtedy o kwestie techniczne, oglądają chusty.
Kiedy patrzę na stare zdjęcia na których mój mąż nosi naszą córkę w chuście, naprawdę zachciewa mi się trzeciego dziecka. To taki tylko ich czas. Chwile, do których ja nie miałam dostępu. To, że byli wtedy sami. To, że Julianka czuła się bezpiecznie. To, że mogła poznać rytm ojca, bo mój już znała z okresu ciąży. To, że w ogóle mogli się w ten sposób poznawać, uczyć, być blisko. Myślę, że to bardzo ważne, że widać tę zbudowaną relację. Zaufanie, miłość, bezpieczeństwo. Mamy w głowach ojca, który wychowuje dziecko, nie jest łagodny, brakuje mu wyczucia, cierpliwości. Taki stereotyp. Wcale tak już nie jest moim zdaniem. Ojcowie są teraz aktywni, są prawdziwymi tatusiami. Bycie prawdziwym ojcem w końcu zaczyna być modne. A rodzice są jednakowo kompetentni i zaangażowani. Rośnie nam szczęśliwe pokolenie.
2 komentarzy Ojcowie też chcą nosić swoje dzieci
Magda
Zawsze z radością patrzę, jak ojcowie sami garną się do chustowania (i w ogóle opieki nad dzieckiem, bo to się po prostu łączy). Imponują mi! Na szczęście ojciec moich dzieci też mi imponuje i uwielbiam go, gdy się zachustuje. Gdy wracam do domu, obiad ugotowany, a potem w aparacie fotograficznym znajduję selfie fotki z gotowania w chuście 😀
Kasia
Dzięki za wpis. Mój mąż, który generalnie jest anty nastawiony do takich rzeczy, rzucił ostatnio hasło “Musisz mi pokazać jak to zawiązać ” 🙂 Mam nadzieję, że rzeczywiście zechce spróbować 😉