Tęskno mi czasem, do tej małej główki pachnącej mlekiem, zapachem nowego życia, ludzkiego szczeniaka. Noszenie w chuście zawsze to we mnie potęgowało. Zawsze było silne. Wyjmowanie z chusty ciepłej, parującej spokojem córki. Uwielbiałam.

Dziś dla zabawy, bardzo sporadycznie, na chwilę. Jeszcze się uda, wrzucić te prawie czteroletnie, konkretne 18 kg. W sumie po co, ktoś mógłby pomyśleć. Odpowiem: dla utrwalenia wspomnień. Jej wspomnień. By pamiętała, że chusta odegrała w naszym życiu coś ważnego. By przez chwilę mogła do tego uczucia wrócić, wierzę, że pamięta! Niech mnie nikt nie pyta: “Po co ją jeszcze nosisz?”. Noszę.

Mam takie zdjęcie z tatą, nie wiem ile mam lat, może około jedenastu. Wakacje. Powrót z plaży. I ja na baranach. Tata ma na głowie dwa śmieszne kapelusze, w ręku leżaki. Idziemy. Zapamiętana chwila na całe życie. Ile dobrych emocji, ile dobrej relacji jest w tym wspomnieniu, nie zliczę.

Dlatego buduję moim dzieciom wspomnienia z dzieciństwa, utrwalam. Wracam do nich, odświeżam. Zaszczepiam, by były one ważne. Kiedy w naszym domu pojawia się nowa chusta. Juliana od razu leci z nią do mnie. Ja już wiem, że to dla niej nie bez znaczenia. Ona chce tylko na chwilę, tylko dla zabawy. Ale ta chwila, ta zabawa, ma drugie dno. To jakby potwierdzenie naszej relacji, więzi wypracowanej przez te niby krótkie jej życie.

Chustonoszenie dzieci to korzyść na wiele, wiele lat. Zwłaszcza na te, kiedy to już same zostaną rodzicami. Zazdroszczę Juliance, że kiedyś stanie po drugiej stronie chusty, ze wspomnieniem, że sama była noszona. Jeśli będzie chciała, wszystkiego ją nauczę.

julianam

juli10 juli9 juli8 juli7

juli4

juli2