Na wspomnienie o chorobach moich dzieci, kiedy były mamy, przechodzą mnie dreszcze. Miałam takie półtora roku w swoim życiu, kiedy to z 3 letnim Kubą i malutką Julianką przy piersi, ciągle byliśmy chorzy. I to nie tak, że miałam chore dzieci i mogłam się o nie zatroszczyć. To było tak, że ja chorowałam razem z nimi. I nie było nikogo do pomocy.

Nagle z dnia na dzień wszystko się waliło. Dzieci dostawały gorączki, ja słabłam razem z nimi, a pusta lodówka nie prognozowała ciepłego posiłku, zresztą kto niby miał go przygotować.

Pamiętam wtedy, że moim marzeniem było zachorować, tak jakbym nie miała dzieci. Marzyłam wręcz o tym, że w tej chorobie mogę zostać w łóżku, żeby pod kołdrą smarkać w chusteczki, w ciszy i spokoju. A od czasu do czasu ucinać sobie zdrowotne drzemki. Tymczasem toczyłam nierówną walkę z wirusami i totalnym brakiem sił. Bez wsparcia osób najbliższych, bo nie zawsze mogli pomóc. Mąż wychodził do pracy. I jeszcze dodatkowo dostawał po głowie, jak tylko próbował wyrwać się do mnie, by mi pomóc. To był dla mnie bardzo trudny czas i chyba nie umiem się z Wami nim podzielić. Cieszę się, że go przetrwałam, bo pamiętam dni, że myślałam, że już więcej nie wytrzymam.

Rozumiem każdą mamę z małymi dziećmi, która w okresie jesienno-zimowym próbuje po prostu przetrwać. Przekoczować. Przeżyć i nie zwariować. Znam te mamy, bo sama taka byłam. Nie jest się wtedy w stanie zadbać kompletnie o siebie. Biegasz od dziecka do dziecka i czujesz, że Ci brakuje rąk. Jednak nie wiesz jednej rzeczy. Nie wiesz tego, że jesteś silniejsza niż myślisz. Jesteś wytrwalsza niż myślisz. I nie dostrzegasz swoich kompetencji, ani pomysłowości. Jeśli przeżyłaś dzisiejszy dzień z chorymi dziećmi, to dla mnie jest to ogromny sukces. I to oznacza, że jutro też sobie poradzisz. Nie myśl o tym długofalowo. Skup się na bieżących sprawach i załatwiaj tylko rzeczy podstawowe, bez zadań specjalnych. Wyzbądź się myślenia, że musisz zrobić więcej, że powinnaś.

Nic dziwnego, że jesteście chorzy, bo nie założyłaś dziecku czapeczki” – usłyszysz czasem.

Nie obciążaj się chorobą dziecka, nie szukaj przyczyny. Małe dzieci po prostu chorują, to jedyny powód. Nie stoi za tym Twoje niedopilnowanie, bo nie założyłaś czapki, bo może ten basen to nie był dobry pomysł, a może przewiało go w nocy. Choroby, wirusy i infekcje były zawsze i atakują zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, nie jesteś w stanie zrobić nic by tego całkowicie uniknąć. Nastaw się na to, że to jest normalne i wszystko się zmienia, także rytm w rodzinie.

Kiedy dziecko jest chore rytm dnia przestaje istnieć. Nie działają wypracowane schematy usypiania, karmienia itp. Wszystko się rozsypuje. Chorowanie to czas regresu, to czas na to by wtulić się w rodzica i zasnąć na rękach. To prawo do bycia marudnym i uciążliwym.

W chorobie dziecka najtrudniejsze są pierwsze dni. Ustalenie co się dzieje, wdrożenie leczenia. Dostosowanie się do nowych działań i obowiązków. Znalezienie w tym wszystkim przestrzeni dla siebie jest praktycznie niemożliwe. To trudny czas przetrwania i troski o zdrowie dziecka, a także swoje jeśli też chorujemy.

Jeśli chcesz wiedzieć, kiedy dziecko zachoruje, zaplanuj wakacje, służbowy wyjazd lub ważne wyjście. 

Powyższe zdanie to oczywiście żart, ale wierzcie mi lub nie, sprawdza się w 100%. Moje dzieci chorowały zawsze w najmniej oczekiwanych momentach. Święta, wakacje, poniedziałek, kiedy trzeba iść do pracy. To zawsze spada nagle i nie sposób się na to przygotować. Dużo zdrowia Wam życzę!