Wpadliśmy na pomysł, że raz na jakiś czas będziemy sobie robić weekendowe wypady do polskich miast razem z dziećmi. Pokazać im trochę Polski, nie tylko takiej morze i góry. Ale żeby poznały inne miasta. Na pierwszy rzut poszedł Wrocław. Wylecieliśmy z Modlina koło Warszawy samolotem w piątek, a wróciliśmy w niedzielę wieczorem. Podróż bardzo krótka i fajna, a fakt, że na miejscu nie ma samochodu mobilizuje by poruszać się komunikacją miejską, albo na pieszo. Dzieciaki uwielbiają takie wycieczki. Nie licząc piątku, który tak naprawdę to nam przepadł, bo jak tylko dotarliśmy do hostelu to wszyscy poszli spać. Można więc powiedzieć, że byliśmy we Wrocławiu tylko 1,5 dnia. To co udało nam się w tym czasie zobaczyć, to w sumie jestem zdziwiona, że dzieciaki nadążyły. Przyznam się, że bałam się wycieczki do miasta z dziećmi, że będzie to zbyt męczące. W końcu to miasto. Jakie atrakcje im zapewnić, przecież nie będą z nami chodzić po rynku, katedrach i mostach. Nie? A jednak.
Wrocław jest bardzo przyjazny dzieciom. Jest przede wszystkim bardzo mały. Rynek i okolice można obejść z dzieckiem w każdym wieku. A poszukiwanie ukrytych krasnali rozrzuconych w różnych zakamarkach miasta, zrobiło nam z Wrocławia fajną przygodę. Pokażę Wam teraz miejsca w których byliśmy. I zastrzegam, że sama byłam we Wrocławiu pierwszy raz. Miejsca, które odwiedzaliśmy, były wybierane spontanicznie, na zasadzie to co robimy dalej. Nie było sztywnego planu, ani miejsc obowiązkowych. Sobotę zaczęliśmy jednak od pokazania dzieciom Afrykarium we wrocławskim Zoo.
Potem poszliśmy zobaczyć fontanny oraz Ogród Japoński, który o tej porze roku totalnie nie zachwyca, wiosna to zdecydowanie lepszy czas na spacer w takim miejscu, gdzie wszystko kwitnie. W ogrodzie Juliance wysiadły nogi i to był bardzo smutny moment, w którym zorientowałam się, że nie wzięłam z Warszawy nosidła. Nawet mi się za to dostało od Julianki, bo była bardzo niepocieszona. Uwielbia wskakiwać do nosidła, kiedy już nie ma siły iść. A tu taka klapa. Musiałyśmy poradzić sobie inaczej.
Chwilę później biegała już po skałach.
Jedna z obowiązkowych atrakcji dla dzieci we Wrocławiu to Kolejkowo. Olbrzymia makieta kolejowa, ale nie tylko. To po prostu bajkowy świat w miniaturze. Gdzie każdy nawet dorosły znajdzie coś dla siebie. Tego się po prostu nie da opisać. I serio zdjęcia nie oddają całej tej magii, która się tam dzieje.
A teraz uwaga. Co widzicie na zdjęciu poniżej?
Nie mieliśmy samochodu, więc jeździliśmy głównie tramwajami. Chodziliśmy na pieszo, a także jechaliśmy kolejką linową Politechniki Wrocławskiej Polinką, udało nam się też popłynąć statkiem.
Ja się zakochałam w uniwersyteckich mostach. Ogólnie we Wrocławiu największe wrażenie zrobiły na mnie mosty, mosteczki, kładki. Oczywiście most Tumski – obowiązkowo.
Są dwa fajne miejsca widokowe we Wrocławiu. Sky Tower i Mostek Pokutnic. Myśmy wybrali to drugie, trochę ze względu na nazwę i historię związaną z tym miejscem. Trochę też na to, że wolimy klimat starej katedry niż nowoczesnej budowli, pomimo, że podobno ze Sky Tower rozciąga się lepszy widok.
No i oczywiście, krasnale. No nie może ich zabraknąć. Nam udało znaleźć około 40 krasnali, podobno jest ich w całym Wrocławiu około 200-300 sztuk.
Gdzie spaliśmy:
Gdzie jedliśmy:
A na koniec zagadka. Które okno, nie jest prawdziwe?
2 komentarzy Weekend we Wrocławiu
Magda
Prawdziwy Wrocław w pigułce. Że też po Afrykarium udało się Wam cokolwiek jeszcze zrobić. My dziś złaziliśmy tam cały dzień. A gdzie reszta zoo?
Marta - Zamotani.pl (author)
Byliśmy tylko w Afrykarium, nie dalibyśmy rady zobaczyć wszystkiego. W sumie mieliśmy tylko 1,5 dnia. A udało się zobaczyć prawie wszystko co zaplanowaliśmy. Jedno jest pewne, wrócimy tam kiedyś, tylko bez dzieci ;p