Macie czasem tak, że patrzycie na to co robi wasze dziecko i macie ochotę podejść i zrobić to za niego. Macie czasem tak, że wychodzicie gdzieś na ważne spotkanie, ubraliście dziecko jak przystało, a ono za chwile wraca przebrane po swojemu od czapy. 

W zeszłym tygodniu wybierałam się z dziećmi do teatru. Juliana wyciągnęła z szafy letnią sukienkę do ziemi, założyła do tego rajstopy i bluzkę, uzupełniła dodatkami: różowymi okularami przeciwsłonecznymi i różowymi kaloszami. Stylówa jak się patrzy. Westchnęłam i już miałam zawrócić do szafy i przygotować jej moją wersję ubrań, ale coś mnie zatrzymało. Pomyślałam, a nie chce mi się walczyć. Dobrze wiedziałam, że próba sforsowania innych ciuchów nie przeszłaby tak gładko. To się mogło skończyć nawet płaczem. Poczułam, że to nie jest tego warte. Niby dlaczego mam jej nie pozwolić, skoro jej tak wygodnie, jej tak pasuje, ona chce tak iść. Czy coś się komuś stanie?

Chcemy, żeby nasze dzieci były samodzielne, asertywne, kreatywne. Jednak nie będzie to możliwe, jeśli dalej będziemy za bardzo ingerować w dziecko i naruszać jego przestrzeń i stawiać swoje decyzje na pierwszym miejscu. Myślę, że  rodzice często robią tak, bo boją się, że źle wychowają dziecko. Taki rodzic myśli, że jeśli za dużo pozwoli, to na pewno wcześniej czy później odbije się to czkawką. Dlatego tak bardzo potrzebujemy decydować za dzieci w różnych dziedzinach.

Ja też tak mam, że ciągle się we mnie budzi lęk. Nie zawsze jestem konsekwentna. Czasami zmieniam zdanie. A potem myślę sobie, znowu dałam ciała, tak ich niczego nie nauczę. Tylko czy ja jestem w roli nauczyciela, czy chce nim być. Czy wolę być w roli towarzysza, który wspiera, pomaga, pokazuje co mogą zrobić, ale niech decyzja należy do nich.

Kiedy więc, Kuba siada do pracy domowej i widzę, jak bardzo nie chce tego robić, to mam mu ochotę powiedzieć, weź to olej. Przecież to nie jest tak, że on w ogóle nie chce pisać, ani trenować ręki. Kiedy ma ochotę rysuje, robi dla mnie labirynty. On po prostu nie lubi szlaczków. Męczy go to i nudzi. Czy ja muszę być w roli rodzica-kata, który będzie egzekwował od dziecka, to co nie udało się paniom w szkole.

Jest tyle rzeczy, które spokojnie możemy odpuścić, ale tego nie robimy. Męczymy się i szarpiemy, bo przecież chcemy jak najlepiej. Boimy się oceny, bo zaraz znajdzie się ktoś, kto nam powie: I Ty na to pozwalasz? A wystarczy czasem zaufać dziecku. Posłuchać co jest dla niego ważne i potraktować to serio.