Wiele lat kupowałam za małe buty. Takie miałam przyzwyczajenie. Wybierałam takie, które się rozciągną. Większy rozmiar po pewnym czasie stawał się klapkiem, a nie butem. Cieszyłam się jak dziecko kiedy znalazłam inną rozmiarówkę, albo połówki. Bo bywało tak, że byłam w stanie dobrać lepiej, ale nie za często. 

W zasadzie to całe życie byłam pomiędzy rozmiarami. Nie mogąc idealnie dostosować do siebie odpowiedniego rozmiaru, wybierałam ten mniejszy. Trochę z nadzieją, że to się rozciągnie jakoś. Ta strategia nie działała za dobrze. Finalnie mam w szafie kilka par nienoszonych butów. Żeby to zmienić nie wystarczy przestać kupować lekko za małe buty, trzeba wyjść z utrwalonego schematu. Pożegnać się z nawykiem, który nam to robi. 

Jesteśmy niewolnikami wielu nawyków. Najpierw je trzeba zauważyć, nazwać. Potem sprawdzić czy są nawykami, które mają szansę na zmiany. Nie wszystkie nawyki potrzebują zmian.

Nawyki spotykamy codziennie. To one sprawiają, że coś jest określone i wyrażone właśnie tak a nie inaczej. Nawyki potrafią pomagać, ale bywa i tak, że jednak są męczące i przeszkadzają nie tylko nam, ale każdemu kto musi się z nimi mierzyć. 

Nawyki nie są ani dobre ani złe. Można z nich czerpać niesamowite zasoby, a można doświadczyć niszczącej siły nawyków. Można sobie popsuć wszystko fiksując się na pewnych nawykach. A można wykorzystać potencjał nawyku do budowania tego co nam w danej chwili potrzebne.

Można wiele, jedno tylko w tym wszystkim dla mnie jest ważne, jeśli można działać przeciw nawykowi lub dla niego, to lepiej to robić niż nie kiwnąć palcem w bucie.

Po latach kupowania butów udało mi się zmienić pewne nawyki. Zaczynam mierzyć od lewej nogi, która jest trochę większa, niż od prawej jak to robi większość osób. Na tym prawym bucie nabierałam się latami. Mierzony prawy but zawsze lepiej leżał, dawał złudną nadzieje, że to sukces. Potem przychodziła rzeczywistość lewego buta.

Dziś już nie kupuje ani za małych ani za dużych butów.

Już nie żyję w ciasnych butach. Czego życzę i Wam!