Kiedy ludzie widzą dziecko w chuście blisko rodzica. Mogą w łatwy sposób nawiązać z nim normalną relację. Uśmiechną się, zagadają przyjaźnie, łatwiej im zwrócić się do dziecka jak do normalnego dorosłego człowieka. Tymczasem często kiedy zaglądamy do wózka w którym leży niemowlę mamy odruch pieszczenia się. Mówienia infantylnie. Położenie dziecka w wózku jest bardziej bezbronne, od razu powoduje takie emocje, że mamy do czynienia z “małą dzidzią”. Chociażby z tego, że jest na innym poziomie niż my. Trochę nieświadomie uczymy wtedy dziecko takiego języka zdrobnień. A dzieci tak jak słyszą tak powtarzają. Oczywiście jednorazowe zwracanie się tak do dzieci, nie robi nic złego. Jednak mówienie w taki sposób cały czas, może potem powodować, że dzieciom trudno będzie zrezygnować z takiej mowy.

Natomiast w chuście dziecko jest na tym samym poziomie co osoba dorosła. Niektórym ułatwia to relacje z dzieckiem, dzieje się to bardziej naturalnie. Łatwiej nawiązać z dzieckiem kontakt wzrokowy w chuście niż w wózku gdzie trzeba się schylać i jak gdyby trochę bez zaproszenia wchodzić w przestrzeń dziecka wisząc mu nad głowa.

W chuście mamy dziecko na tej samej wysokości. Możemy swobodnie zagadać. Jeśli dziecko nie będzie miało ochoty na reakcje schowa swoją buzię w mamę lub tatę. Ma możliwość odcięcia się od bodźców jeśli to dla niego za dużo. W wózku bodźce do dziecka jeśli już dochodzą są bardziej inwazyjne i niespodziewane, bo nagle ktoś zagląda. A po chwili znika, dziecko nie ma nad tym kontroli. Wózek działa też bardziej wyciszająco na odgłosy, które dochodzą ze świata. Ale jeśli jest głośno i nie wiadomo skąd ten hałas się bierze, dziecko nie może zlokalizować źródła może się rozpłakać.  Dziecko coś słyszy, ale kompletnie nie wie skąd i co słyszy.

W chuście odgłosy nie są stłumione, kiedy dziecko coś usłyszy może podążyć za tym i spróbować odkryć zródło. W chuście rzeczywistość jest prawdziwa, realna, normalna. Dziecko poznaje świat z normalnej perspektywy, bardzo atrakcyjnej dla niego. Więcej się uczy, więcej słyszy, więcej rozumie, dużo więcej ludzie mówią do dziecka, a ono ma szanse się tego uczyć. W wózku może albo spać albo patrzeć do góry na niebo lub sufit. Nic dziwnego, ze nie wszystkim dzieciom to pasuje. Chcą większego kontaktu z rzeczywistością. Chusta właśnie to im umożliwia, a jednocześnie daje przestrzeń na wycofanie sie jeśli tych bodźców jest za dużo. Ważne w noszeniu w chuście jest to, że to dziecko może o tym samo decydować. Rozmawianie z dzieckiem w chuście jest dla niego bardzo rozwijające. Wiadomo, że więcej mówimy do dziecka które widzimy częściej. W chuście dziecko nie jest ukryte, każdy może się do niego odezwać, nie naruszając jednocześnie jego przestrzeni. A dziecko ma szanse odpowiedzieć.

Słowa, które mówimy do dziecka dla niego są pewnym rytmem, zanim rozwinie się mowa dziecka. Dziecko uczy się poprzez słuchanie rytmu mowy, intonacji, melodii różnych głosów. Pracuje prawa półkula dziecka odpowiedzialna za rozpoznawanie melodii, rytmu, obrazów za rozumienie języka oraz przestrzenną orientacje. Ruch też odgrywa ważną rolę. Nie tylko ruch ciała, ale także ruch gałek ocznych, będąc w chuście dziecko może patrzeć wszędzie. Może lokalizować zródło dźwięku. Słuch także jest do tego potrzebny. Noszenie w chuście wpływa więc korzystnie na orientacje, uwagę, rozróżnianie dźwięków oraz pamięć dziecka. Co za tym idzie wpływa korzystnie na rozwój społeczny i rozwój mowy. Tomatis twierdzi, ze głos jest w stanie stworzyć jedynie to, co może usłyszeć ucho. Jednak zdolność rozróżniania dźwięków przez nasze uszy poprawia się wraz z użyciem głosu. Z kolei używanie głosu poprawia słuch, pamięć oraz artykulacje. Dlatego ważne jest by mowić do dzieci normalnie, wyraźnie, bez zdrobnień. By dzieci miały szansę wchodzić w nasz świat naturalnie, normalnie. By stawały się jego częścią, a nie były centrum tego świata.

Nie chce przez ten wpis powiedzieć, że wózek jest zły i należy z niego zrezygnować. Daleka jestem od takich rad, jakbym miała radzić to bym powiedziała, tylko jedno. Róbcie tak, jak Wam jest wygodnie. I tyle, nic więcej i nic mniej. Dla mnie ważne w wychowywaniu dzieci w ich początkowej pielęgnacji jest różnorodność. By miały możliwość poznawać świat na różne sposoby, nie tylko jeden, by nie przeginać z czymś w jedną stronę. Choć faktycznie ze mną było tak, że moje dzieci wychowane są mocno skrajnie. Kuba pierwsze swoje pół roku spędził w gondoli, bardzo dużo spał na spacerach. Julianka nie widziała wózka na oczy. Ciągle była przy mnie, spała, obserwowała. Kuba jako starszy brat, zawsze do niej zajrzał. To moje najpiękniejsze pół roku z dziećmi, najcudowniejsze wspomnienie, pokuszę się o stwierdzenie, że dzięki chuście, nie pamiętam, żeby było mi trudno. Zatarło się to.

zamotani_omnie