Jadę na konsultację gdzie Mama już wiążę w chustę. Ta Mama potrzebuje wiedzieć, czy robi to dobrze, a także chce się nauczyć dodatkowego wiązania. Ma też jakieś tam nosidło, które dostała od koleżanki, boi się czy może je wykorzystać, bo być może zrobi dziecku krzywdę. Tyle się nasłuchała o nosidłach, o tym, że nie wolno. Dziecko jest za małe, na pewno zrobi mu tym nosidłem krzywdę. Z drugiej strony czy wiązanie dziecka w trochę źle dociągniętej chuście jest bezpieczne, mały cały czas ucieka na jedną stronę, a jego kręgosłup wykrzywia się w literę C, ale nie w tę stronę którą powinien. Mama nie umie tego skorygować. Na spotkaniu widzę, że czuje się niepewnie, boi się mojej oceny. Myśli, że ją skrytykuję i wypomnę błędy, które popełnia.
Inna Mama, właśnie urodziła swoje pierwsze dziecko. Dopiero się siebie uczą, ale już widać na pierwszy rzut oka, że potrzeba bliskości i noszenia jest bardzo silna. Tak silna, że dziecko praktycznie cały czas chce być przy matce, chce do piersi, nie chce być odłożone. Mama boi się zawiązać w chustę, przecież dziecko jest takie małe. Jak ona ma go włożyć do chusty, co z nóżkami i kręgosłupem. Szuka po forach internetowych informacji, jak prawidłowo nosić dziecko w chuście. Tych informacji jest za dużo, można popełnić tyle błędów, strach. Lepiej nie próbować wcale. Jednocześnie nosząc dziecko na rękach cały dzień też nie jest tak prosto. Nie można mieć cały czas zajętych dwóch rąk. Często więc, Mama trzyma dziecko jedną ręką, bo drugą ręką musi jednak coś zrobić w domu, cokolwiek. Trzymanie noworodka jedną ręką wcale nie jest takie proste, czasem jak spojrzy w lustro dziecko jest wygięte w chińskie osiem, lub wyprostowane jak strzała na ramieniu. To chyba też nie jest za dobre dla dziecka.
Trzecia Mama myśli, że przegapiła moment na rozpoczęcie przygody z chustą, na pewno jest już za późno. Dziecko jest już sporym niemowlakiem, nie wyobraża sobie włożyć go teraz do chusty, choć wszyscy jej mówią, że to będzie dla nich najlepsze rozwiązanie. Mama ledwo podnosi dziecko i trzyma na rękach. Jak ma utrzymać dziecko i wiązać jednocześnie chustę. Żarty. Nie ma pojęcia jak robią to inne mamy, czasem czuje się przez to gorsza. W nosidle nie może jeszcze nosić, bo dziecko nie siedzi samodzielnie. Nie widzi dobrego rozwiązania na tę chwilę, codzienność jest przez to trudna. Ręce drętwieją od noszenia, a kręgosłup jest mocno obciążony. Raz włożyła synka do nosidła i poczuła ulgę, ale od razu pojawił się wyrzut, że przecież jeszcze nie wolno.
Znam dużo więcej takich historii, mają one jeden wspólny mianownik, jest nim potrzeba zapewnienia dziecku bezpieczeństwa. Gwarancja, że to co wybierzemy będzie dobre dla dziecka i nie zrobi mu krzywdy. Strach, który towarzyszy rodzicom, często nie pozwala im podjąć żadnej decyzji. Wolą odpuścić noszenie, bo obawy, że coś pójdzie nie tak są silniejsze i może lepiej nie próbować wcale. To też jest decyzja rodziców i to też warto wziąć pod uwagę. To nie jest tak, że każdy musi nosić. To nie jest tak, że w każdym domu gdzie jest dziecko musi być chusta lub nosidło. Znam Mamy, które się na to nie decydują, i wcale nie kieruje nimi strach i obawa przed krzywdą dziecka. I to jest dla mnie zrozumiałe, powody są różne. Tak jak różni są ludzie i dzieci.
Często jednak tym powodem jest wyłącznie strach, jeśli tak to chcę Ci powiedzieć tylko jedno. Pozbądź się go, a przynajmniej spróbuj. Nie pozwól by strach zabrał Ci przyjemność poszukiwania tego co dla Was będzie najlepsze. Jeśli zrozumiesz, że najważniejsza jest codzienna pielęgnacja dziecka, a także różnorodność jego aktywności, przestaniesz się bać o chwile w chuście czy nawet nosidle. Wasz wspólny czas spędzony na podłodze, na spacerach lub w domu, to jak ubierasz malca i to jak go nosicie na rękach, w jakich pozycjach, to jest ważne, bo to się dzieje często. Zrozumiesz, że noszenie dzieci w chuście lub nosidle to naprawdę bardzo mały procent każdego dnia. Nikomu nie zalecam nosić dzieci całymi dniami po kilka godzin dziennie. Kto by to wytrzymał. Dla mnie noszenie dziecka z wykorzystaniem chusty czy nosidła to noszenie dostosowane tylko i wyłącznie do potrzeb dziecka i rodzica, uwzględniając indywidualne potrzeby i możliwości głównie noszącego. To rodzic jest osobą, która musi tu postawić granice, musi wiedzieć ile chce nosić i jak nosić, inaczej nie będzie z tego przyjemności, a jedynie obowiązek. Obowiązki prowadzą do poczucia, że coś trzeba robić w ściśle określonym czasie i określoną precyzją, obowiązki są poświęceniem. Nie poświęcaj się dla noszenia. Traktuj to jako narzędzie, które ma się Tobie sprawdzić. Narzędzie bliskości, transportu, wygody, narzędzie do usypiania dziecka, narzędzie do zniesienia dziecka z 4 piętra na dół do samochodu. Nawet jeśli to najgorsze narzędzie świata, hejtowane przez wszystkich na całym świecie, odradzane przez doradców. Jednak być może to jedyne narzędzie jakie posiadasz, nie masz innego i w tej chwili nie możesz mieć. Ale musisz sobie przez chwilę jakoś poradzić, musisz ponosić dziecko nie na rękach, potrzebujesz narzędzia na chwilę. Użyj tego co masz, bez wyrzutów sumienia, bez strachu o dziecko. Przestań się oceniać, nie bój się, że zrobisz krzywdę. Jeśli się boisz to znaczy, że jesteś rodzicem uważnym. Taki rodzic słucha dziecka i siebie i szuka rozwiązania, które będzie dla niego i dziecka najlepsze. I wiem, że kiedy znajduje to przestaje się bać. Pamiętaj, że nie musicie szukać rozwiązania sami. Możecie skorzystać z pomocy doradców, nie tylko mojej pomocy. Możecie się z nami spotkać, możecie tylko napisać lub zadzwonić. Potrafimy dać wiedzę, która pomoże w podjęciu decyzji bez poczucia strachu. Nie bój się nas. Kliknij w hasło: DORADCA NOSZENIA i znajdź osobę, która Ci pomoże.
8 komentarzy Nie bój się, nie popsujesz dziecka, czyli o poszukiwaniu swojego sposobu na udane noszenie
Paulina
Dziękuję. Jakiś ciężarek ze mnie zdejmujesz :-*
Marzanna
Super napisane! Własnie tak wyglądają obawy rodziców na konsultacjach (też jestem doradcą). I tak jak dokonują wyborów z ubieranie, mogą też dokonywać ich ŚWIADOMIE z noszeniem. A świadomie to znaczy – z wiedzą, która da im wybór 🙂
ojciec frustrat
Szczerze powiem, dla mnie chusta to wielka porażka i niespełnione nadzieje.
Nasze dziecko ma obecnie 3 miesiące. Próbowaliśmy obojętnie chustą, mama ma wiecej cierpliwości niż ja ale pomimo podjadania właściwych chust wiecej z tym problemów.
Nasza mała jest spokojna może przez 3 minuty wiązania, potem jest wrzask ponieważ jest spionizowana i to ja wkurza. Jak sie wkurza to sie spina a wtedy wyłazi dupowpadka w kangurze. Kiedy sie wierci jeszcze trudniej jest ją dociągnąć, a to i tak jest prawie niemożliwe do wykonania prawidłowo, zawsze jest cos luźno. Ciezko jest sie zrelaksować z krzyczącym i wierzgajacym bobasem, wiec podcza motania wszyscy sie denerwują. Mama zna sie tak samo jak ja wiec nie bardzo jest mi w stanie dawać precyzyjne rady, ma zreszta podobne problemy z wiązaniem.
Zwykle wiec wiązanie trwa pół godziny, wszyscy sa po tym wyczerpani a i tak po godzinie dziecko sie budzi bo mu niewygodnie. Oczywiście zakładając ze nie minęła 16:00, bo po tej godzinie nie ma w ogóle szansy na motanie.
Zatem wiecej z tego frustracji niż radości. A miało byc tak cudownie.
Marta - Zamotani.pl (author)
Faktycznie słyszę dużo żalu i zawodu. Czy potrzebujecie ode mnie jakiejś rady?
Anka
Mieliśmy to samo. Dziecko histeria a ja nerw 🙂 oddałam pożyczone chustę. Wypozyczylam nosidlo Tula. Maly zachwycony, ja tez. Wiec kupilam, ale mam wyrzuty, bo mały ma niecałe 12 tygodni i nie siedzi. 🙁 zasypia w ciagu 15-30 min, wiec codziennie tyle się nosimy, po czym ląduje w wózku. Inaczej spacer był wręcz niemożliwy, bo syn dostaje histerii tez w wózku jak nie spi. I nie wiem czy dobrze robie czy źle.
Leirion
Jakbym czytala o sobie – jestem wszystkimi matkami 😀 Nastawilam sie na noszenie w chuscie bardzo. Poród przez CC, strach o blizne i strach przed motaniem małej spowodował, ż zamotałam z koleżanką jak córka miała 2 miesiące. Podobało nam się, ale te plączące się po ziemi szmatki i strach przed upuszczeniem małej skloniły mnie do zakuou nosidła (Tula). Męża namówiłam, bo to duży wydatek był, myślalam ze bedziemy nosić na zmianę – sporadycznie ae jednak. ALe założenie Tuli wcale proste nie jest, czuje się mniej stabilnie niż z chustą usiłując sie pozapinać. No i tenn hejt w necie – bo ona nie siada… DOszło do tego, że nie chodziłam na żadne spotkania chustowe czy nosidłowe, bo bałam się tej krytyki. A przecież noszę niedużo… Mimo że Tula taka popularna i zachwalana – mnie bolą ramiona i szyja – szukamy więc chusty, bo liczę na to, ze pomoże krzyżówanie na plecach.. Mała ma teraz 5 miesięcy, nie wie czy da się zamotać – ale tym razem skorzystam z porady doradcy. Odstraszały mnie te wszystkie koszty, że moze zaoszczedzę kupujac dobre nosidlo, ze chusta jest skomplikowana – i podeszłam do tematu wbrew sobie, szukając oszczednosci i w końcu nosząc kilkadziesiąt minut w tygodniu,bo przecież nie siedzi a tak chciałam się tulić z małą (wiec wpadłam w ta czwartą grupę, nie noszących…)
Odrzucić zlote rady babć i cioć i iść za głosem serca 🙂 I prosić o pomoc – to takie moje rady dla początkujących. Przy kolejnym dziecku będę motać jak tylko będzie to możliwe, jak najszybciej 🙂
Izabela Szuberska
Czy jest szansa ze uda mi sie zaczac nosić w chuscie bardzo ruchliwe 8 miesięczne dziecko ( np na plecach?) ?? 🙁
Marta - Zamotani.pl (author)
To takie trudne pytanie, bo szansa jest zawsze. Trzeba by tylko przetestować co sprawdza się najlepiej. Ja bym sugerowała spotkanie z dobrym doradcą, masz dostęp do takich osób?