Moment kiedy przestajemy mieć w domu jedynaka przynosi bardzo dużo zmian. Jakkolwiek byśmy się nie starali podzielić swoją uwagę na pół, dla starszego dziecka i tak jest to wywrócenie świata do góry nogami.Dużo zależy od tego jaka jest różnica pomiędzy dziećmi. Wszyscy zawsze namawiają na jak najmniejszą różnicę, bo niby tak jest najlepiej. Pytanie tylko dla kogo, dla dzieci owszem. Im mniejsza różnica wieku, tym większe szanse na to, że będą się wspólnie bawić. Jednak im mniejsza różnica wieku, tym większe wyzwanie dla Rodziców, a przede wszystkim dla Mamy. Kiedy urodziłam drugie dziecko, starsze miało 2 lata i 9 miesięcy. Jak to wspominam?

Mieliśmy naprawdę bardzo różne okresy. Paradoksalnie najłatwiej mi było na samym początku. Mała bardzo dużo spała, dużo nosiłam ją w chuście, w ogólnie nie używałam wózka. Starszy poruszał się na rowerku biegowym. Byliśmy we trójkę w domu. Miałam dla niego bardzo dużo czasu. Jakoś instynktownie czułam, że to starsze dziecko jest w tym położeniu ważniejsze, więcej potrzebuje uwagi. I tak pierwsze 3-4 miesiące upłynęły błogo i spokojnie, bez większych katastrof. Teraz będzie najgorsze, ale nie bójcie się, bo to wcale nie oznacza, że u Was tak będzie. Najtrudniej wspominam czas, kiedy córka robiła się coraz bardziej mobilna, raczkowała po domu, wyżerając klocki lego starszemu bratu. Codziennie były lamenty, krzyki jednego i drugiego dziecka, jedna wielka afera. Małej dostawało się za wszystko, po prostu za to, że była.  Wtedy zrozumiałam, że między bratem a siostrą nie ma żadnej więzi. Zrozumiałam też, a było to dla mnie bardzo trudne, że syn nie lubi córki, bo niby za co miałby ją lubić. Pojawiła się i zabrała mu jego ukochaną Mamę i nic już nie było takie jak przedtem. Zaczęłam szukać rozwiązania co mogę z tym zrobić. Jaką obrać strategię by nie odnieść jeszcze większej porażki rodzicielskiej. Wtedy na pomoc przyszła mi Agnieszka Stein. Ze spokojem tłumaczyła mi, że to wszystko jest normalne. I choć trudno mi było tego słuchać zrozumiałam, że rodzeństwo ma prawo się nie lubić, że to dwoje różnych ludzi o innych charakterach i oprócz więzów krwi nic ich nie łączy. Nie miałam wyjścia. Musiałam dać starszakowi dużo empatii i wsparcia. Przestałam go wychowywać i mówić mu, że ma kochać siostrę, że ma jej nie bić. Zamiast tego mówiłam mu: “Nie lubisz kiedy Julianka wchodzi do Twojego pokoju?”, kiwał tylko głową. Wtedy mówiłam do niego: “Jeśli Julianka Cię zdenerwuje zamiast ją uderzyć czy uszczypnąć, zawołaj mnie a przyjdę i ją zabiorę”.

Gdzieś przez dobry rok czasu kilka razy dziennie słyszałam rozpaczliwe: “Mamo, zabierz Juliankę!”.

To był bardzo trudny czas, a ja miałam poczucie zagrożenia życia. Uczucie, że wydarzy się zaraz coś nad czym nie dam rady zapanować, nie zdążę z pomocą. Przestałam robić w domu cokolwiek oprócz bycia z dziećmi, byłam naprawdę wykończona. Na szczęście mogłam liczyć na wsparcie bliskich, nie byłam sama. Inne Mamy z taką łatwością radziły sobie z dwójką dzieci, chodziły na place zabaw, jeździły na zakupy. Dla mnie to było niemożliwe.

Zmiany przychodziły bardzo powoli, a ja cieszyłam się z każdego lepszego dnia. Julianka dorosła, zaczęła chodzić, biegać i skakać i była totalnie zapatrzona w starszego brata. Potrafiła mu wybaczyć naprawdę wiele. Miała bardzo silną potrzebę przebywania z nim. Przyszedł czas, że Kuba zaczął ją traktować po partnersku. Odkrył, że jest genialnym kompanem na zabawę, bo podoba jej się wszystko co on wymyśli. Czas zaczął lecieć szybciej. Cieszę się, że pozwoliłam im na to by sami sobie ułożyli relacje między sobą, by odkryli, że są dla siebie bardzo ważni.

Teraz mają prawie 3 i 6 lat. Gdzieś od ponad roku jest wspaniale. Nie mogą bez siebie żyć. Co nie oznacza, że dalej potrafią walczyć między sobą. Ale siły już są inaczej rozłożone, choć teraz to bardziej Julianna potrafi zaczepić Kubę. Bardzo pomogło im to, że chodzą razem do przedszkola. A ponieważ jest to przedszkole montessoriańskie to są w jednej grupie. O dziwo w przedszkolu wcale się ze sobą nie bawią. Każde ma swoje ważne sprawy i zajęcia. Ale myślę, że świadomość, że gdzieś obok jest moja siostra, jest mój brat, jest dla nich bardzo ważna. Pomagają sobie i trzymają sztamę. Zwłaszcza jeśli trzeba zjednoczyć siły przeciwko Rodzicom. Są mistrzami wykradania żelek z szafy, współpraca jest wtedy na najwyższym poziomie.

Wiem, że ich relacje będą się jeszcze zmieniać, ale ufam że poradzą sobie z tym sami. Ja jako rodzic zawsze będę wspierać ich decyzje i nie będę im mówić jak mają się zachowywać wobec siebie. Chociaż czasem im mówię, że im zazdroszczę, że mają siebie, bo ja jestem jedynaczką.

oni