Jakiś czas temu wróciliśmy z Egiptu. Zawsze podczas podróżowania samolotem z dziećmi najbardziej stresowało mnie oczekiwanie na lotnisku. Bagaże, dzieci, kolejki, bramki, jeden wielki chaos. Pewnie dlatego to nasza dopiero 3 wycieczka z dziećmi samolotem. Chyba jednak wolimy podróżować po Europie samochodem. Jesteśmy bardziej niezależni, możemy w każdej chwili (no prawie w każdej) zatrzymać auto i zrobić postój. Samolot rządzi się innymi prawami.

W jedną stronę lecieliśmy z samego rana. Po odprawie poszliśmy po prostu zjeść śniadanie i to było akurat tyle, by potem wsiąść do samolotu. Dzieci miały energię, były pozytywnie naładowane, wszystko było proste. Lot trwał około 3,5 godzin, to są zalety wybierania bliskich kierunków. Ani się nie obejrzeliśmy już siedzieliśmy w basenie.

W drugą stronę wylot mieliśmy o godzinie 22.45 i gdyby to był samochód po prostu dzieci by spały. A tak wymagało to od nas innej logistyki. Pomimo, najszczerszych chęci nie udało nam się ułożyć dzieciaki na drzemkę w ciągu dnia by wieczorem miały siłę nam towarzyszyć. Kuba padł podczas kolacji i przeniesiony do recepcji spał na kanapach w oczekiwaniu na taxówkę na lotnisko, więc zdążył się wyspać przed całą podróżą. Za to energiczną Juliankę pokonała dopiero droga na lotnisko i to też w ostatnich minutach. Wtedy ja wyjęłam z bagażu podręcznego nosidło Madame Goo Goo i przy pomocy męża wrzuciłam Juliankę na plecy. I wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Kontrola osobista. Przecież jak mi karzą wyjąć z nosidła 3 letnią śpiącą dziewczynkę, to będzie taki wrzask jak z Egiptu do Krakowa. No i co się okazało. Okazało się, że Egipt to Egipt. Tam nikt się takimi rzeczami nie przejmuje. Każdy się tylko do Ciebie uśmiecha. Na lotnisku w Warszawie miałyśmy z Julianką indywidualną macankę i rozebrali nas jakbym nie wiadomo co miała na sobie, tylko dlatego, że 3 latka przeszła przez bramkę sama a potem się cofnęła, bo coś ją wystraszyło. I się zlecieli.

W Egipcie? W Egipcie miałam na sobie Juliankę, torbę i kapelusz na głowie. I tak ją wniosłam do samolotu.

IMG_6486

IMG_6470

IMG_6473

IMG_6451

Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze sytuacja wygląda tak kolorowo i nie każdy ma tyle szczęścia. Dlatego uważam, że zawiązanie się z dzieckiem w chustę na lotnisku nie zawsze jest dobrym pomysłem, bo to bardzo frustrujące jak karzą Ci się z tej chusty z dzieckiem wyplątać. Co nie oznacza, że trzeba z chusty zrezygnować.

Na lotniskowe przetrwanie z dzieckiem polecam, dla mniejszych dzieci – chustę kółkową. Szybko się ją zakłada i jeszcze szybciej zdejmuje. Zajmuje mało miejsca. A dla większych dzieci nosidło ergonomiczne. Odpuściłabym sobie długą chustę tkaną i wiązania wymagające dłuższego dociągania.

To co jeszcze zabieram ze sobą w podróż samolotem z dziećmi by ułatwić sobie życie:

– małe wody z dzióbkiem (nie otworzone przed kontrolą, zawsze większa szansa, że nie wywalą) nigdy nie biorę ulubionych bidonów dziecięcych z piciem, bo jest duża szansa, że nie będę mogła z nimi wejść

– przekąski: u nas najlepiej się sprawdzają mini kanapki z szynką

– tablety, lub udostępniamy dzieciom nasze telefony, mogą legalnie pograć w różne aplikacje na naszych telefonach

– książkę dla dzieci którą aktualnie czytamy, zazwyczaj przed wyjazdem czytam im pierwszy rozdział by byli zaciekawieni co dalej (nie biorę kredek, kolorowanek, nożyczek, naklejek ani tego wszystkiego co pakuje na podróż samochodem)

– nawet jeśli jest ciepło, do samolotu ubieram w długie spodnie i bluzy, skarpetki i adidasy, bo w samolocie zazwyczaj jest chłodno, mocno działa klimatyzacja

A także staram się tak zaplanować lot, by nie podróżować samolotem w nocy. Spanie w samolocie o ile dzieci jakoś sobie poradzą to dorośli czują się jak w puszce i ja zawsze po takim locie jestem na następny dzień tak wykończona jakbym przejechała 2 tys km.