Kiedy rodzic, który chce zacząć przygodę z chustonoszeniem stoi przed decyzją o zakupie chusty, ogarnia go prawie rozpacz. Jego potrzebą jest po prostu zakup dobrej chusty, która będzie spełniała dwa warunki, dobra i bezpieczna dla dziecka, a także w razie co można ją będzie łatwo sprzedać, bo każdy rodzic, który jeszcze nie nosi, zastanawia się nad powodzeniem tego przedsięwzięcia. Dlatego nie chce inwestować w chustę za dużych pieniędzy, żeby później nie mieć poczucia wyrzuconej kasy w błoto.

Dla takiego rodzica, każda chusta jest droga, bo trudno po prostu zrozumieć, że kawałek materiału kosztuje 150-300 zł, a już o tych droższych to w ogóle nie chce słuchać. Przecież to po prostu chusta, czemu one tyle kosztują? Rodzic, który nie rozróżnia różnych rodzajów chust, przeszukując internet kieruje się takimi kryteriami jak cena, opis producenta – bo przecież producent nie kłamie, estetyką – pojęcie względne, bo w przypadku chust każdemu podoba się co innego.

W taki sposób łatwo możemy trafić na chusty w cenie około 60-70 zł. Jest napisane, że chusta do noszenia dzieci, pozytywne opinie, ładne wzory, splot prosty. W środowisku chustowym mówimy na to pościelówa, czyli taka chusta, która de facto chustą nie jest. Jest uszyta ze zwykłego materiału, jak na zasłonki do pokoju dziecięcego. Taka chusta jest bardzo cienka, sztywna. Nie pracuje dobrze podczas dociągania. W zasadzie nadaje się tylko na jeden rodzaj wiązania. Lewa strona takiej chusty, różni się o prawej. Jak w ubraniach, obrusach, ścierkach. Widać to na zdjęciu poniżej. Pościelówa nie jest w stanie odciążyć noszącego, będzie mu się wpijała w ramie, nie jest to też odpowiednia chusta do ochrony kręgosłupa naszego dziecka. Pościelówek także nikt nie sprzedaje na rynku wtórnym, bo orientuje się, że nie jest to produkt godny polecenia dalej. To są właśnie wyrzucone pieniądze w błoto. Co zrobić jeśli decydujemy się na taką chustę z powodu mocno ograniczonego budżetu. Uzbierajmy jeszcze 30 zł i polujmy na używaną chustę tkaną skośno-krzyżowo, którą możemy już przy odrobinie szczęścia kupić za 100 zł, a na pewno za 130 zł. (Mam tu na myśli chusty polskich firm jak: Little Frog, Panda Bejbi, Nati Baby, Lenny Lamb). Polskie chusty na rynku wtórnych są najtańsze.

Na zdjęciu chusta tzw. pościelówka.

pościelówa

To teraz w kilku prostych słowach chciałabym Wam wytłumaczyć co cechuje dobrą chustę tkaną. Po pierwsze chusta musi być tkana splotem skośno-krzyżowym (tkanina wykonana z bawełnianych, mocnych włókien tkanych wzdłuż i poprzek), dzięki temu nawet po wielokrotnym praniu zachowuje swoją jakość i proporcje. Porównując do chusty pościelowej, chusta tkana odpowiednim splotem jest grubsza, jest bardziej elastyczna, możemy ją dociągać, jest wytrzymała na tyle, że utrzyma ciężar dorosłej osoby np. jeśli zrobimy z niej hamak. Prawa i lewa strony niczym się nie różni. Poniżej zdjęcia wybranych chust z bliska, przyjrzyjcie się jak idą nici, jakiej są grubości.

IMG_9002

IMG_7336

Lewa i prawa strona chusty.

IMG_7778

A tutaj porównanie, czy widzicie różnicę?

12346660_10208084430249993_1618550105_n

Moim zdaniem warto zainwestować w dobrą chustę, bo to jest inwestycja, która się po prostu zwróci. Lepsza chusta daje większe prawdopodobieństwo sukcesu, bo nie zniechęci nas podczas nauki wiązania. Są też duże szanse, że będziemy w stanie kupić jedną chustę na cały okres chustonoszenia, a potem zostawić ją sobie możemy dla kolejnego dziecka, ponieważ te chusty nie tracą na jakości. Ja w swoim warsztatowym stosie mam używane chusty, które mogą mieć nawet po 5-10 lat. Są cudowne, złamane, pracują jak marzenie, ale są to chusty dobrych marek. Pracuję na markach: Storchenwiege, Didymos, Girasol. Dla maluszków wybieram cieńsze chusty, bardziej delikatne, ale nie idę w domieszki. Rodzice pokazali mi, że najłatwiej się uczą na zwykłej chuście tkanej 100% bawełny, bez domieszek. Z tego powodu raczej nie uczę też na wymyślnych żakardach, bo są one mniej przewidywalne, a także ich odczucia są subiektywne.