Siedzę i myślę od czego zacząć. W którym momencie naszego życia przestajemy myśleć o sobie. W którym momencie naszego życia odkładamy nasze potrzeby, pasje na później i co jest w danej chwili ważniejsze, że to robimy. Czasami przestajemy troszczyć się o siebie, bo przychodzi czas w którym inne potrzeby stają się ważniejsze. I to właśnie teraz o nie potrzebujemy zadbać. Coś starego musi ustąpić, by móc zrobić miejsce nowemu.
Nie ma wątpliwości, że przed rodzicielstwem mamy zupełnie inną przestrzeń, nasze życie wygląda zupełnie inaczej, realizujemy się w innych dziedzinach. Wszystko jest dla nas ważne. Nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy z tego zrezygnować. Kiedy jednak rodzi się dziecko, rezygnujemy. Jednak czy robimy to z poczuciem straty. Myślę, że w większości przypadków właśnie nie. Po prostu zamyka się pewien rozdział w naszym życiu, po to byśmy mogli otworzyć się na nowy.
Słyszę często od kobiet, które właśnie urodziły dziecko. „Nie chciałam zamknąć się w domu, nie chciałam tracić wszystkiego co do tej pory było w moim w życiu, na co zapracowałam. Bałam się tego siedzenia z dzieckiem w domu. A teraz kiedy ono jest, to ja wcale nie chce być nigdzie indziej. I wielkim wydarzeniem jest dla mnie wyjście do sklepu i zostawienie dziecka w domu pod opieką kogoś innego. Trzymam wtedy w ręku telefon, naładowany na 100%, jeśli coś się będzie działo to ja jestem, bo chcę być.”
To, że możemy się troszczyć o kogoś, to że jesteśmy za kogoś odpowiedzialni, sprawia, że zaczynamy rozwijać w sobie coś, co wcześniej było trochę uśpione. W żadnej pracy, w żadnej innej relacji nie będziemy w stanie tego uruchomić. Ponieważ dzieje się to całkowicie niezależnie od nas, bezinteresownie. Nikt nie płaci nam za to, że wstajemy w nocy, że karmimy dziecko. Nikt nie płaci nam za to, że rezygnujemy ze swoich potrzeb, po to by być na każde zawołanie kogoś innego. Co więcej, my wcale nie oczekujemy za to, jakiegoś wynagrodzenia. I tak to będziemy robić, ponieważ mamy aktualnie taką potrzebę.
Wielokrotnie doświadczyłam uczucia, że dbając o swoje dzieci, dbam jednocześnie o swoje wewnętrzne dziecko. Często miałam wrażenie, że sytuacje z dnia codziennego z moimi dziećmi, nie zawsze łatwe, w większości trudne. Pobudzają jakieś moje wspomnienia i wracam do spraw, które kiedyś zamknęłam, a teraz znów mam okazje otworzyć. I jeśli tylko jestem na to gotowa i to otwieram, przerabiam pewne sprawy. To trochę jest tak, że za jednym zamachem załatwiam kilka rzeczy na raz. Buduje relacje z dziećmi, przechodzę z nimi przez trudne sprawy, jednocześnie naprawiając coś w sobie. To nie jest łatwe. To jest czasem bardzo trudne.
Wracając do potrzeb. Jest tak, że one powoli wracają i wracać muszą. Nie zawsze muszą wrócić w takiej formie, w jakiej je zostawiliśmy. Niemożliwe jest jednak, że będziemy zajmować się tylko dziećmi przez bardzo długi czas i tylko z tego czerpać energię. Potrzebujemy powoli wracać do zostawionych spraw, do wyciszonych potrzeb. Dla jednych to będzie powrót do pracy na etat, dla innych szukanie innego sposobu zarobku w totalnie już innej dziedzinie. Ale nasze potrzeby to nie tylko praca. To także relacje z dorosłymi ludźmi. Potrzeba tych relacji upomina się chyba najszybciej. Dlatego tak dużo dla nas znaczy możliwość spotkania się z ludźmi, wyjście do kina. Sprawy, które wcześniej były naszą codziennością o które nie musieliśmy się starać, ani ich specjalnie planować. Wydarzenia, które bardziej były tłem, dodatkiem do naszego życia. Po drugiej stronie lustra, lustra zwanego „rodzicielstwem”, nagle nabierają innego formatu.
Jeśli czujemy, że te potrzeby wracają. Bardzo ważne jest uświadomienie sobie tego, jaka to potrzeba i jak ja mogę zaspokoić. A także jakie mam możliwości, by to zrobić. Często będziemy musieli poprosić kogoś o pomoc, tego też musimy się nauczyć. Wiem to trudne, bo każdy z nas chce być bohaterem. Ale usiądź i pomyśl. O co musisz zadbać. Nie warto tych potrzeb lekceważyć. Nie warto mówić sobie, to teraz nie ważne. Ta potrzeba będzie nam grać w uchu, jak dzwoneczki na wietrze, jeśli tego nie usłyszymy i nie zadbamy o to, nawet się nie zorientujemy kiedy usłyszymy w uszach głośny gong.
Na koniec powracam do pytania. Ile potrzebujemy zadbać o siebie, by móc zadbać o innych? Jeśli nie zadbamy o siebie, nie będziemy mieli siły by się troszczyć o innych. Każdy z nas jest inny i potrzebuje czegoś innego. Ale każdy z nas ma potrzeby i pragnienia. Chcemy być empatyczni, wrażliwi i czuli. Chcemy się troczyć o swoje dzieci. Zacznijmy od dania tego wszystkiego samemu sobie. W takiej dawce i formie jakiej potrzebujemy. Każda istota ludzka bez względu na wiek, ma swoje potrzeby. One się z czasem po prostu zmieniają, ale nie ma możliwości, żeby zniknęły. Jako dorośli mamy tylko wiekszą zdolność, by odłożyć swoje potrzeby na później. Ale one zawsze mogą wrócić.