Dlaczego kobieta, która urodziła dziecko, czekała na to, cieszyła się, jest teraz smutna. Skąd ten smutek i dlaczego się o tym nie mówi. Czemu z tym smutkiem czujemy się źle, czujemy się winne. Czy jest coś, co może w tym pomóc?
„Jest godzina 11.00 to nawet nie jest blisko połowy dnia, a już jestem wykończona. Nic w tym dziwnego skoro mój dzień zaczął się od 5 nad ranem. Jego nie ma. Poszedł po 9.00 do pracy, to szybko nie wróci. Dzisiaj straszna pogoda, za oknem nużąco szeleszczą liście na wietrze. Przylepiająca mżawka obkleiła cały świat, czuję to nawet przez szybę. Niby nic, no ale przecież z dzieckiem nie wyjdę. W domu mrok, a to dopiero 11.00, zapalam wszystkie światła.”
Bycie samodzielnym rodzicem, zwłaszcza pierwszego dziecka, może okazać się trudniejsze niż o tym myśleliśmy. Pisząc samodzielny rodzic, mam na myśli także Mamę, która ma partnera. Ale jeśli on większość czasu jest poza domem, to siłą rzeczy, ta kobieta musi być samodzielna. Zanim pojawi się dziecko na świecie budujemy sobie w głowie swoją historię. To normalne, że mamy oczekiwania i wyobrażenia na temat nowego etapu w naszym życiu. Jednak czasami konfrontacja z rzeczywistością, może się okazać nie do zniesienia. Kiedy rozmawiam z Mamami, to często odnoszę wrażenie, jakby One się czuły oszukane. „Nikt mi o tym nie powiedział.” – mówią do mnie.
Dlatego chciałam Wam powiedzieć, że może być ciężko. Może nie być tak jak tego oczekiwaliście.
Nie jestem fanką różnego rodzaju nazewnictwa, pod którym ma się kryć przyczyna i odpowiedź. Ale chciałam trochę dziś od siebie napisać o zjawisku Baby blues. Przede wszystkim dla mnie bardzo ważne jest rozróżnienie Baby blues’a od depresji poporodowej. Depresja poporodowa trwa o wiele dłużej i wymaga pomocy specjalisty, często także leczenia farmakologicznego. Choć objawy depresji są bardzo silne, często nie są widziane przez najbliższe otoczenie. Bywa, że jest to lekceważone. Co niestety może doprowadzić do nieodwracalnych skutków. Pisałam o depresji poporodowej już wcześniej.
Baby blues to jest dla mnie raczej stan emocjonalny, bardzo naturalny tak naprawdę i dotyka dość sporej części grupy kobiet, nawet jeśli się o tym nie mówi. Często same kobiety nie nazywają tego głośno, nie zdradzają się z tymi emocjami. Przeżywają to same, tłumią w sobie. Co też mi się wydaje naturalne, bo zwyczajnie trudno jest podzielić się z innymi, że jest nam smutno, bo nowo narodzone dziecko nas unieszczęśliwia. Stoi za tym obawa przed oceną i odrzuceniem najbliższych. Przed tym, że nie zostaniemy zrozumiane. Czasem wystarczy, że koleżanka radzi sobie lepiej ode mnie. Albo, że dziecko koleżanki więcej śpi i mniej płacze.
Jednak smutną i zagubioną Mamą może być każda z nas i zapewniam Was, że każda z nas nią była lub właśnie jest. I wcale nie trzeba nazywać tego jakoś specjalnie. To proste, kiedy jesteśmy zmęczone, kiedy kończą nam się narzędzia by zadbać o dziecko, nie mówiąc już o zadbaniu o samego siebie. Na ten stan smutku i przygaszenia wpływa wiele czynników. Zmęczenie, brak snu, rozdrażnienie. Milion myśli, bo przecież nagle zostałaś mamą i jesteś odpowiedzialna nie tylko za siebie. Są chwile pełne radości i chwile, kiedy łzy same cisną się do oczu. Napełniają po brzegi nieznanymi dotąd emocjami, które sterują naszym zachowaniem i tym co czujemy w danym momencie. Tak wiele wtedy zależy od najbliższego otoczenia. Od tego wspierające partnera, który nie popatrzy na nas jak na wariatkę. Od mamy i teściowej, które były w tej samej sytuacji kilkanaście lat temu, ale już tak bardzo tego nie pamiętają. Od życzliwej koleżanki, która nie dowali, tylko właśnie będzie umiała dać trochę empatii. Będzie umiała powiedzieć, widzę jak Ci ciężko.
Dziś chciałam Wam powiedzieć, że widzę Was. Widzę jak Wam trudno, jak bardzo się staracie. Widzę i słyszę, jak płacz dziecka wpływa na Was, jakie buduje w Was wątpliwości, o to czy wszystko jest w porządku. Wy już to wiecie, że jest jak jest, ale wiem, że trudno to dalej zaakceptować, bo to bardzo męczące, bo to zabiera siły i nie wiemy ile jeszcze potrwa i co przyniesie nowy dzień. Ale macie też już jakieś dni/tygodnie/miesiące za sobą. I już sobie z wieloma sprawami poradziłyście. I tak będzie dalej. Nic co piękne, nie przychodzi łatwo. Te dni smutku ona dość szybko mijają, czasem mogą wrócić na różnych etapach rozwoju dziecka i naszego rodzicielstwa. Ale potem jesteśmy już na to bardziej gotowe. Warto wiedzieć, że mamy to tego prawo. Warto umieć pozwolić sobie na opłakanie tego co w nas siedzi. Nazwanie tego, że jest mi źle. Smutek to nie jedyna emocja. Masz prawo czuć się wyrolowana. Masz prawo czuć, że Twoje życie się zmieniło i już nigdy nie będzie takie samo i masz prawo nad tym sobie popłakać. I masz prawo nie czuć się z tym źle. Nie szukać w sobie winy, bo tam jej nie ma.
4 komentarzy Baby blues, czyli o poporodowym smutku
Patrycja
W czerwcu urodziłam córkę. Po bardzo trudnym porodzie nie było mnie już stać na łzy szczęścia. Ale gdy po kangurowaniu odpoczęłam, czułam się jakbym wstąpiły we mnie nowe moce.. w nocy dostałam małą tylko na karmienie, żebym mogła odpocząć ( takie cudowne położne na porodówce w Pile). Drugą noc już była ze mną, i się zaczęło. Mieliśmy problem z karmieniem, mała płakała, nie chciała chwycić. Płacz, bezsilność. Dzwoniłam do męża i ryczałam do słuchawki. Chciał przyjechać natychmiast (w środku nocy!) Drugą noc – ten sam scenariusz, tylko że doszedł nawał pokarmu i piersi mi dosłownie pękały. Pękło mi też serce kiedy poprosiłam o dokarmienie Emilki mm. Ale to była dobra decyzja, miałam szczęśliwe, najedzone dziecko. Kolejny dzień, mam nadzieję że wychodzimy, a tu bach – żółtaczka. I kolejne dwie doby. Przytłaczała mnie szpitalna sala. Wyszłam w piątek, a od poniedziałku mąż wrócił do pracy na nocną zmianę. Znów sama. Dziecko nie chce spać, nie chce jeść, pokarm trzeba odciągać. Miałam strasznego doła. Po jakiś 2 tygodniach na szczęście przeszło. Teraz płaczę ale najczęściej ze szczęścia (bo np. Emilka się pierwszy raz tak pięknie zaśmiała). Są dni, że placzę po prostu z bezsilności lub zmęczenia. Ale my kobiety jesteśmy silne i ze wszystkim sobie poradzimy. Najważniejsze to nie tracić wiary i prosić o pomoc, kiedy jest potrzebna (wiem co mówię, jedno dziecko straciłam i musiałam korzystać z pomocy psychiatry, przez kilka miesięcy płakałam noc w noc aż do zmęczenia..)
Marta - Zamotani.pl (author)
Patrycjo, dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. Wiem, że nie jesteś jedyna. I jak bardzo to bywa trudne. Dobrze czytać, że już dziś to są łzy szczęścia 🙂
Angela
Uważam, że nie mówi się o jeszcze jednej kwestii na głos. Rodzi się właśnie dziecko, wspaniała i kochana istotka, aż tu nagle… Gdzie ta niewyobrażalna miłość do Niego? Przecież nawet podczas ciąży staramy się jak możemy aby zadbać o siebie i nienarodzone jeszcze dziecko. Nie możemy się doczekać dnia porodu, aż w końcu będzie z nami. W końcu jest, a tu nagle brak uczucia. Wiesz, że musisz się nim zająć, zapewnić mu opiekę itp, ale gdzie ta wielka miłość? Nie czułam nic oprócz ulgi. Myślałam, że ze mną jest coś nie tak, że brakiem uczucia je tylko skrzywdzę. Teraz moje maleństwo ma 9 miesiacy i kocham je najbardziej na świecie. Ale dlaczego nikt nie mówi na głos, że to przychodzi często z czasem? Nie oszukujmy się często tej miłości trzeba się “nauczyć”. Jak się potem dowiedziałam nie tylko ja na początku nic nie czułam. Czułam się przez to źle, że już od początku jestem złą matką i się nie nadaje. Dlatego mówmy o tym nagłos! Nie zawsze jest od razu ten wybuch uczucia i to nie jest nic złego, to przyjdzie samo. Nawet nie zauważymy kiedy patrząc na ten mały cud po prostu powiemy mu, że je kochamy
Marta - Zamotani.pl (author)
O trudnych rzeczach nie nauczono nas mówić. Ale masz racje, trzeba to zmienić.